wtorek, 24 marca 2015

ROZDZIAŁ VIII

Tydzień. Siedem dni. Sto sześćdziesiąt osiem godzin. Dziesięć tysięcy osiemdziesiąt minut.
Tyle minęło od wydarzeń na Kulm. Od tego czasu mam setki, dosłownie setki nieodebranych połączeń od Michaela, Stefana, Kamila, Ewy, Thomasa, Kuttina czy nawet Gregora. Po prostu do wszystkich. Nie rozmawiam z nikim. Nie wróciłam do Zakopanego, siedzę we Wrocławiu. Wiedziałam, że jeśli wrócę w góry to wszyscy zlecą się do mojego domu z pytaniem "Jak się czujesz?".
A tak właściwie to jak ja się czuję? Jakby ktoś na moich oczach wyrwał mi serce z klatki piersiowej, rozerwał je na milion kawałków, i każdy kawałek z osobna jeszcze podeptał. Tak właśnie się czuję.
Nie pamiętam dnia kiedy nie płakałam. Ostatnio całe moje życie to płacz. Nie śpię, nie jem, nie żyję bo to wszystko zastępują mi potoki słonych łez. Nie miałam pojęcia, że człowiek potrafi aż tyle płakać...
Nie patrzę w lustro, wiem jak wyglądam- podkrążone od płaczu oczy, zapadnięte policzki, wystające kości. Jakbym się uparła to dałabym radę wyczuć każdą z moich dwustu sześciu kości..
Czy zapomniałam o Michim? Nie. Gdybym zapomniała to teraz siedziałabym szczęśliwa. W mojej walizce ciągle leży Jego ulubiona bluza, bluza którą Mu ukradłam. Pachnie tylko i wyłącznie perfumami mojego Michiego. Chwila. Nie mojego..
Od kilkunastu minut ktoś dobija się do moich drzwi, jak przez ostatnie siedem dni mam to gdzieś. Podobija się trochę i w końcu zrezygnuje.
-Emma! Wiem, że tam jesteś!- Stefan? Co on tutaj..- Nie odejdę dopóki ze mną nie porozmawiasz! Mogę nawet tutaj nocować!
Wystarczy, że ja oszalałam, moi sąsiedzi nie muszą. Wstaję z łóżka owinięta kocem, mijam szafę z lustrem- nawet w nie, nie patrząc, i w końcu otwieram drzwi. Bez żadnych emocji na twarzy.
-Jezu jak Ty wyglądasz- martwi się
-Po co przyjechałeś- udaję obojętną a tak naprawdę mam ochotę mu przywalić, a potem przytulić się tak mocno jak tylko potrafię
Nie czeka na zaproszenie, po prostu wchodzi do środka.
-Nie licz, że przeproszę Cię za bałagan
-Nie liczę na to- znajduje sobie wolny od chusteczek kawałek miejsca na łóżku, siada- Em kiedy ostatnio coś jadłaś?
-Nie wiem, nie pamiętam. O coś jeszcze chcesz się spytać? Może ile schudłam? Ile łez wylałam przez Twojego przyjaciela? Ile nocy z rzędu nie śpię? Odpowiem Ci na wszystko. Pytaj!
-Em, nawet nie wiesz jak źle się z tym czuję. Jak źle czuję się z tym, że Ci nie powiedziałem. Może to nie skończyłoby się aż tak źle. Em- nawet na niego nie patrzę- on z nią już nie jest.
Czuję jak po policzkach płyną mi łzy.
-I co mam teraz do niego jechać? Mam mu się rzucić na szyję? Powiedzieć mu jak bardzo się cieszę, że z nią nie jest?! To nic już nie zmienia.
-On wygląda jak chodzący trup- zaczyna mi się uważnie przyglądać- Właściwie to wygląda dokładnie tak jak Ty.
-Przyjechałeś mi o nim opowiadać? Nie chcę tego słuchać.
-Przyjechałem, bo Kuttin chce nas zabić. Dosłownie. Powiedział, że jeżeli nie będzie mógł pracować z Tobą jako rzeczniczką prasową to on może spędzić to dożywocie w więzieniu- na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu- Powiedział, że bez Twojej zgody na współpracę nie mam wracać.
-Mieszkania we Wrocławiu, mimo wszystko nie są takie drogie, możesz tutaj zamieszkać. Stefan nie wrócę do kadry, nie ma opcji.
-Jesteś pewna?
-Praca dla Was wiąże się z prawie codziennym widywaniem Michaela. A ja nie mogę na niego patrzeć, nie mówiąc już o nawiązaniu z nim jakiejkolwiek rozmowy. Nie potrafię.
-Przepraszam- słyszę jego cichy głos
-To nie Ty powinieneś mnie przepraszać
-Em, jemu nie dałaś dojść do słowa. Nie miał jak się wytłumaczyć.
-Stefan proszę, przestań.
-Pod jednym warunkiem- posyłam mu pytające spojrzenie- Musisz coś zjeść.
-Taki szantaż tak?
-Tak- jest śmiertelnie poważny
-Powodzenia. W mojej lodówce oprócz światła nic nie ma.
-Pójdę po zakupy- uśmiechnął się
-Stefciu, nie musisz się o mnie troszczyć
-Muszę. Wrócę za chwilę.
-Okej.
Stefana nie ma już dobre dwadzieścia minut, to dziwne bo sklep mam praktycznie pod oknami. Do tego ktoś ciągle próbuje się dobić na jego reprezentacyjny telefon. Wkurza mnie to, bo dzwonek zagłusza mi tak bardzo upragnioną ciszę. W końcu biorę telefon do ręki i odbieram.
-Tu telefon Stefana Krafta. W czym mogę pomóc?- na wyświetlacz to oczywiście nie spojrzałaś Stoch..
-Em?- już żałuję, że to odebrałam- Em, proszę nie rozłączaj się. Skoro odebrałaś, to znaczy, że wpuściłaś Krafta do mieszkania. Dzięki Bogu. Przynajmniej wiemy, że nic Ci nie jest- jest mi bardzo dużo, ale nie powiem Ci tego- Emma wróć do nas, wróć do kadry. Nie dla mnie, a pomimo mojej obecności. Kuttin nie znajdzie nikogo lepszego na Twoje miejsce. Wiem, że ciągle mnie słuchasz, słyszę Twój oddech. Maluchu- tylko on mógł tak do mnie mówić- tęsknię za Tobą, tęsknię za Twoim uśmiechem, za Twoimi oczami, za Twoim zapachem. Wiem wszystko spieprzyłem- zgadza się Hayboeck, wszystko spieprzyłeś- ale nie dam Ci odejść, na zawsze. Będę o Ciebie walczył, dla mnie jesteś najważniejsza. Nie oczekuję, że będzie tak jak wcześniej. Po prostu wróć, po prostu bądź.- przerywa a ja słyszę jak Stefan wchodzi do mieszkania
-Stefan wrócił- przekazuję telefon Kraftowi, a sama idę w stronę kuchni.
Jak minął mi kolejny tydzień? Bardzo podobnie do poprzedniego, z małym wyjątkiem- zaczęłam odbierać telefon. Przez te siedem dni skupiałam się głównie na stypendium, na wyborze drogi na kolejny rok.
Za dwa dni mamy Wigilię, jeśli mam być szczera to nienawidzę świąt. Ta sztuczna rodzinna atmosfera, wszyscy nagle się kochają. a tak naprawdę jesteś im obojętna. Ale podczas tych kilku dni muszą pokazać, że jesteście zgraną rodziną. Główny problem jest taki, że ja nie mam rodziny..
Na jutro umówiłam się z profesorem. Co prawda decyzję muszę podjąć do końca grudnia, ale nie wiem czy jak poczekam jeszcze dwa dni to się nie rozmyślę. Spotkanie mam koło godziny dwunastej, od razu po tym wskakuję do samochodu i jadę do Zakopanego. Obiecałam młodym Stochom, że spędzę z nimi święta, albo chociaż Wigilię... Potem moje plany są zupełnie inne.
-Witam pani Emmo. Zapraszam do mnie- weszliśmy do ogromnego gabinetu- Rozumiem, że podjęła Pani decyzję? Proszę niech Pani usiądzie
-Tak, chociaż był to ciężki wybór.
-Jestem pewien, że dokonała Pani właściwego wyboru. W takim razie przyniosę papiery.
Położył przede mną dwie deklaracje, jedną z logiem Bayernu Monachium, a drugą z flagą Austrii. Przysunęłam do siebie jedną z kartek, i z największą pewnością podpisałam ją.
Oficjalnie związałam się na rok z...

_____________________________________________________________________
Hej Kochane! :)
Sezon nam się skończył :c Nie będę miała teraz co robić w weekendy :c
Ale Kula jest u Severina! :) Cieszycie się? :)
A dzisiaj, obchodzimy dokładnie miesiąc bloga. Kiedy to zleciało to nie wiem.. Podsumowując miesiąc blogowania: 103 cudowne komentarze od Was, dające niesamowitą motywację, ponad 4 tysiące wyświetleń i duuuużo radości :) Dziękuję :*
Mam też złą wiadomość.. Z powodów zdrowotnych muszę sobie zrobić przerwę :c Ten rozdział jest ostatnim rozdziałem w marcu. Powrót planuję na końcówkę pierwszego tydzienia kwietnia, oczywiście jeśli ortopedia w naszym kraju zadziała tak jak powinna :) Na wasze blogi oczywiście będę zaglądać regularnie :)
Nie "spotkamy" się do Świąt, więc życzę Wam wszystkiego najlepszego, cudownego czasu spędzonego z najbliższymi i przede wszystkim duuużo zdrówka! <3
Buziaki,
Ala :*

sobota, 21 marca 2015

ROZDZIAŁ VII

AUSTRIA DZIEŃ CZWARTY...
Rano obudziłam się nadal wtulona w Michaela. Patrzyłam jak słodko śpi, jak mięśnie jego brzucha unoszą się ciągle w tym samym tempie.
-Długo się tak na mnie gapisz?- spytał
-Skąd wiesz że się gapie? Nawet nie otworzyłeś oczu
-To się czuje maluchu- uśmiechnął się
-Jeszcze raz tak do mnie powiesz to coś Ci zrobię- zauważyłam jeszcze szerszy uśmiech na jego twarzy- Ty erotomanie! Coś bardzo bolesnego!
Za półgodziny miały zacząć się kwalifikacje, Kuttin zdecydował że wszyscy, nawet zawodnicy z czołowej dziesiątki skaczą, Nie było odwrotu.
Siedziałam sama przed domkiem Austrii, kiedy zobaczyłam tak dobrze znaną mi twarz.
-Ewa! Tu jestem!- minutę później znajdowałam się w objęciach przyjaciółki- Co Ty tu robisz?
-Zawsze lubiłam loty, więc zmusiłam Łukasza, żeby zabrał mnie jako fotografa reprezentacji. A Ty jak tam?
-Jest super. Chłopacy są kochani, chociaż wkurzają mnie jak mało kto. Ich ciągłe kawały, albo karaoke.. Szkoda gadać, w ogóle nie dają mi spać. Przypomina im się koło trzeciej w nocy, że muszą opowiedzieć mi ten, w ogóle nie śmieszny żart. I przychodzą do pokoju, opowiadają mi go, śmieją się chwilę nie wiadomo z czego, i wychodzą. Ale poza tym są cudowni
-Właśnie widzę, że chyba jesteś niewyspana, ale z drugiej strony masz w oczach te iskierki. Wiesz, jak mijałam Michiego to wyglądał dokładnie tak samo- poczułam jak moje policzki robią się czerwone- Stoch Ty się z nim przespałaś?!
-Cicho! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Zwłaszcza Kamil.
-To w ogóle. Wolę, żebyście oboje z Michim jeszcze żyli- obie zaczęłyśmy się śmiać.
Chwilę jeszcze pogadałyśmy z Ewką, ale zaczynały się kwalifikacje więc poszła robić zdjęcia. Tym sposobem znowu zostałam sama przed domkiem. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, mogłam spokojnie przemyśleć sobie ostatnie tygodnie mojego życia. Tak bardzo się zamyśliłam, że nie zauważyłam kiedy chłopacy wrócili z kwalifikacji i kiedy zaczął się konkurs.
Nikt nie przerywał mi mojego myślenia. Jedynie Michi chwilę przed pójściem na skocznie pocałował mnie w policzek, nic nie mówiąc. Coraz bardziej upewniałam się w tym, że nie jest mi obojętny...
Konkurs wygrał Freund z nowym rekordem Niemiec, drugi był Prevc,a trzecie miejsce przypadło Piotrkowi Żyle. Kraft był ósmy, Gregor dziesiąty, a Michi dopiero siedemnasty. Widziałam jak bardzo jest wkurzony, nie chciałam denerwować go jeszcze bardziej, więc nie odzywałam się ani słowem. Wolałam przeczekać ten beznadziejny moment.
Wieczorem w hotelu wszyscy pozamykali się w swoich pokojach. Nikt nie był zadowolony ze swojego wyniku, w miarę zadowoleni byliśmy tylko Kuttin i ja. Próbowaliśmy powiedzieć chłopakom, że te miejsca nie są najgorsze, i że na pewno jutro będzie lepiej. Żaden nas nie słuchał, nawet na nas nie patrzyli, po czterdziestu minutach w końcu się poddaliśmy i każde z nas wróciło do swojego pokoju. Byłam zmęczona tym dniem, skokami, tymi rozmowami z nimi, jedyne o czym marzyłam to wanna wypełniona bardzo ciepłą wodą.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam leżących na moim łóżku Stefana i Michaela, obaj trzymali w dłoniach kubki z kakaem, dodatkowy trzeci kubek stał na szafeczce obok łóżka. Wnioskowałam, że to mój kubek.
-A że tak się grzecznie zapytam, co w tu kurde robicie?
-Potrzebujemy pocieszenia- powiedział brunet
-I oczekujecie go ode mnie? Nie sądzicie, że na dzisiaj wyczerpaliście mój limit dobroci- obaj zaprzeczyli głowami- Okej, posuńcie się,
Wpełzłam pod kołdrę między chłopaków, którzy momentalnie mnie przytulili, a właściwie to dusili.
-Nie zawsze musicie być najlepsi, i nie wiem czemu macie takie miny. Ósme i siedemnaste miejsce nie są złe, żeby nie powiedzieć że to nawet dobre miejsca. No jakby się uprzeć, to moglibyście nie zakwalifikować się nawet do trzydziestki.
-Jesteś beznadziejna w pocieszaniu- usłyszałam cichy głos blondyna
-Serio? W takim razie wypad z mojego pokoju, sami sobie radźcie. Ja się chce w końcu wyspać. Tam są drzwi
Pierwszy wyszedł Stefan, Michi zdążył jeszcze mnie pocałować.
-Lubię Cię taką zdenerwowaną- powiedział stojąc przy drzwiach, rzuciłam poduszką w blondyna ale na jego szczęście zdążył już zamknąć drzwi.
AUSTRIA DZIEŃ PIĄTY...
Standardowo siedziałam pod domkiem reprezentacji i oglądałam pierwszą serię konkursu, skoczyło dopiero dziesięciu zawodników, więc do moich chłopaków miałam jeszcze trochę czasu. Nagle usłyszałam tak dobrze znany mi kobiecy głos.
-Emma?- spojrzałam do góry i zobaczyłam moją ukochaną blondynkę
-Claudia? Co Ty tu robisz?- przytuliłam się do byłej współlokatorki
-Kibicuję mojemu narzeczonemu- uśmiechnęła się- A Ty?
-Jestem na stypendium u jednej z reprezentacji, w końcu udało mi się je dostać
-Jestem z Ciebie dumna, Em. Tak właściwie to chciałam niedługo do Ciebie dzwonić
-Coś się stało?
-Mówiłaś że się przeprowadziłaś- skinęłam głową- A ja potrzebuję, a właściwie potrzebowałam Twojego nowego adresu, chciałam wysłać Ci zaproszenie na mój ślub.
-Mi? Claudia, nie spodziewałam się
-Na moim ślubie, nie może zabraknąć mojej ulubionej byłej współlokatorki- zaczęła szukać czegoś w torebce, po chwili wyciągnęła białą kopertę z moim imieniem i nazwiskiem- Ale skoro jesteś tutaj to wręczę Ci je osobiście- uśmiechnęła się
-Na pewno się pojawię- odwzajemniłam uśmiech
-To super. Przepraszam Cię, ale czeka na mnie moja siostra. Zdzwonimy się dobrze?
-Jasne- blondynka ostatni raz mnie przytuliła i odeszła
Siedziałam na ławce, obracając kopertę między moim palcami. Wypadałoby chociaż zobaczyć kto jest tym szczęściarzem. Szybko otworzyłam kopertę i wyjęłam pięknie zdobione zaproszenie.

"Claudia Boccia i Michael Hayboeck
wraz z Rodzicami 
serdecznie zapraszają 
Sz. P. Emmę Stoch z osobą towarzyszącą 
na uroczystość zaślubin, która odbędzie się 
20 maja 2015 roku o godzinie 12:00
w kościele w Hallein."

Doczytałam do momentu "Claudia Boccia i Michael Hayboeck", w ttm momencie zawalił mi się cały świat. Czy to możliwe, że jest jeszcze jeden skoczek który nazywa się tak jak Michi? Stoch oczywiście, że to niemożliwe! Nie ukrywałam łez, pozwoliłam im spokojnie zalewać moje oczy i policzki.
W moją stronę szli Stefan i Michael, widząc mnie zapłakaną w ciągu sekundy znaleźli się przy moim boku
-Em co się stało?- usłyszałam ciche pytanie bruneta
Nie odpowiadając na jego pytanie, wręczyłam mu cholerne zaproszenie. Po przeczytaniu, natychmiast oddał je Michiemu.
-Em to nie tak. Ja nic..
-Nie obchodzi mnie to! Zamierzałeś mi powiedzieć, że zaprosisz mnie na swój ślub?! Czy w ogóle zamierzałeś mi powiedzieć, że masz narzeczoną?! Czy może zamierzałeś żyć w trójkącie przez całe życie?!- stał przede mną, nic nie mówiąc- A Ty? A Ty mój przyjacielu, wiedziałeś o tym?!- skierowałam się w stronę Krafta
-Wiedziałem
-No tak po co ja się w ogóle o to pytam! Nienawidzę Was obu! Ciebie za to, że nic mi nie powiedziałeś. Nie pisnąłeś ani słówka, nawet nie dałeś żadnego znaku. A Ciebie- zwróciłam się w stronę blondyna- za to, że pozwoliłeś mi się w sobie zakochać, za to że przez Ciebie w końcu poczułam się bezpiecznie, poczułam się ważna. A siebie nienawidzę za to, że spędziłam tą noc z Tobą.- w tym momencie nie obchodziło mnie, że wszyscy zebrani skoczkowie się na nas patrzą- Nie chcę Cię znać Michael, nie chcę Cię w moim życiu. Nie próbuj się ze mną kontaktować- odwróciłam się od niego
-Emma do cholery! Ja jej nie kocham, ona nic dla mnie nie znaczy!- nawet nie odwróciłam się w jego stronę, ciągle szłam przed siebie.
Nie obchodziło mnie to, że wszyscy patrzą na mnie. W końcu wyglądałam gorzej niż źle, cała maskara znajdowała się teraz na mojej twarzy. 
-Kuttin!
-Emma, boże jak Ty wyglądasz..
-Wracam do domu. Przepraszam, ale nie wytrzymam tutaj nawet jednego dnia. Nie pytaj się mnie o co chodzi, jeśli chcesz wyjaśnić sprawę zapytaj Hayboecka.
-Em nie zamierzam pytać. A co ze stypendium?
-Nie wiem. O mojej decyzji dowiesz się pierwszy.- przytulił mnie i poszedł w kierunku domków reprezentacji.
Stałam na środku obiektu z sercem rozwalonym na milion kawałków, łzami cieknącymi prawie jak z kranu.
-W końcu mi się udało- za plecami usłyszałam tak dobrze znany mi damski głos- W końcu udało mi się Ciebie zniszczyć Emmo Stoch. W końcu wiesz co to jest ból psychiczny.
-Jak mogłaś? Skąd wiedziałaś? I czemu, wytłumacz mi Claudia czemu!
-Michi miał wasze wspólne zdjęcia na komputerze, zorientowałam się że to idealna okazja do zniszczenia Ciebie. A wiesz czemu? Bo masz wszystko, pieniądze, wielki dom, każdy chłopak do Ciebie lgnie.. Miałaś za dużo, teraz nie masz już nic- zaśmiała mi się prosto w twarz i odeszła
A ja? Stałam tam i zastanawiałam się dlaczego tak bardzo zaufałam tylu ludziom...

_________________________________________________________________________
Hej Kochane! :)
Jak tam podobają Wam się konkursy w Planicy? Jak myślicie kto zdobędzie Kulę? :)
Ja po cichu liczę na Severina :P
A co do rozdziału, mam wrażenie że Was zawiodłam nim.. 
Przepraszam. 
Następny będzie lepszy :) A ósemeczka pojawi się w środę :3
Mam do Was jeszcze jedna pytanie, mianowicie od piątku nie będzie mnie w domu i nie będę miała możliwości dodania rozdziału w sobotę :/ Więc wolicie, żebym dodała rozdział w środę i następny w czwartek, czy rozdział w środę a następny dopiero późnym wieczorem w niedzielę? :D
PS. POJAWIŁA SIĘ ZAKŁADKA SPAM :)
Miłej soboty. Buziaki,
Ala :*


środa, 18 marca 2015

ROZDZIAŁ VI

AUSTRIA DZIEŃ PIERWSZY..
Lotnisko w Innsbrucku..
Po trzech godzinach, bez żadnych opóźnień i problemów udało mi się dotrzeć do Austrii. Jest dopiero kilka minut po dziesiątej, a spotkanie w siedzibie związku mam około 15:00. Umówiliśmy się z Michim, że po mnie przyjedzie i spędzimy te kilka godzin razem, a potem obydwoje pojedziemy do związku. W końcu powiedziałam mu po co byłam w Monachium, i po co przyjeżdżam do Austrii,a właściwie wyciągnął to ze mnie prawie siłą. Czy się cieszy? Nie wiem, odniosłam wrażenie, że chyba tak.
Stał na środku lotniska z wielkim bukietem róż i kartką z napisem "Doczekałem się!".
-Czego się doczekałeś?- przytulił mnie i zachłannie zaczął całować
-Tego. Jak tam lot?- wiedział, doskonale wiedział jak na mnie działa
-Bez przeszkód, spokojnie jak nigdy.
-Widzisz? To znak, że będzie Ci tutaj dobrze- chwycił mnie za rękę- Idziemy na kawę?
-Na kawę z Tobą? Zawsze.
-Ej to mój tekst- zaśmiał się
-Chciałbyś Hayboeck.
-Nie wytrzymam z Tobą kobieto, tego tygodnia.
Po piętnastu minutach weszliśmy do kawiarni, oboje zamówiliśmy kawę i szarlotkę.
-Potem zabiorę Cię na spacer po Innsbrucku, okej?
-Okej- widziałam te zapalające się iskierki w jego oczach- Zaufam Ci.
Po jakichś czterdziestu minutach wyszliśmy z kawiarni. Na dworze było strasznie zimno, ale obiecałam, że pójdę na spacer. Nie odbiorę mu tej przyjemności. Trzeba przyznać Innsbruck jest pięknym miastem,a Michi zna chyba każdy jego centymetr. To dziwne, bo ani tu się nie wychował, ani teraz nie mieszka tu na stałe.
Nasz spacer wyglądał dość specyficznie, co chwilę podchodziły do nas jakieś fanki. Głównie dziewczyny w wieku może szesnastu lat. Widziałam, że Michi nie cieszy się z tego tak jak zawsze, ale miał szacunek do swoich fanów więc każdemu z osobna dał autograf lub zrobił sobie z nim zdjęcie.
Równo o 15:00 zajechaliśmy pod siedzibę związku,a po pięciu minutach znajdowaliśmy się już przed salą konferencyjną.
-Michi czekaj. A co jeśli im się nie spodobam?
-Przestań. Wystarczy, że mi się podobasz- puścił mi oczko- A oni na pewno Cię polubią.
-Hej, Heinz Kuttin, Ty to pewnie Emma nasza nowa stażystka. Mów mi Heinz- powiedział to tak szybko, że niewiele zrozumiałam- Przedstawisz się chłopakom?
-Tak jasne- odwróciłam się w stronę skoczków, a swój wzrok skupiłam na Michaelu- Okej, więc jestem Emma Stoch. I tak od razu na wstępie Kamil to mój kuzyn. Na co dzień studiuję dziennikarstwo we Wrocławiu, a przez najbliższy tydzień będę u Was stażystką. Jak dobrze pójdzie to na kolejny rok stanę się Waszym rzecznikiem prasowym. To w skrócie wszystko- uśmiechnęłam się- Jakieś pytania?
-Masz faceta, czy jesteś wolna?- spojrzałam na Schlierenzauera z politowaniem
-A Ty przypadkiem nie masz dziewczyny?- nic nie odpowiedział- Tak myślałam. Jeszcze jakieś pytania? Nie, to dziękuję.
-To my dziękujemy. A teraz chłopacy na skocznię, a Emma ze mną na wieżę
-Na wieżę? Muszę? Wolałabym jednak zostać na ziemi...
-Haha, no dobrze. Na dole z chłopakami pasuje?
-Idealnie- widziałam, że się ze mnie śmieje
Dzień pierwszy w Austrii zakończyłam około trzeciej w nocy. Najpierw skończyliśmy trening, potem siedziałam ze sztabem nad tabelkami, statystykami każdego zawodnika z osobna... Dotarcie do hotelu też zajęło mi chwilę, więc jak tylko weszłam do pokoju od razu padłam na łóżko.
AUSTRIA DZIEŃ DRUGI...
Godzina dziesiąta, a my już siedzimy na skoczni, znaczy ja siedzę, bo chłopacy skaczą. Wszyscy oprócz Stefana, bo nabawił się jakiegoś drobnego urazu kolana.
-Em, naprawdę spędziłaś tydzień w Bayernie?
-Tak, cały okrągły tydzień- uśmiechnęłam się do bruneta
-Gdyby Michi powiedział mi wcześniej, to zadzwoniłbym do Ciebie i poprosił o jakiś autograf
-Krafti, ciesz się że to Michael jest Twoi przyjacielem- patrzył na mnie pytająco- Podasz mi torbę?
Po przeszukaniu całej torby, w końcu znalazłam paczkę. Spojrzałam na Stefana i wręczyłam mu ją.
-Co to?
-Jak nie otworzysz to się nie dowiesz.
-Ale to jest zaadresowane do Ciebie
-Otwieraj- długo na reakcje nie musiałam czekać
-Em, ale to jest koszulka Mullera z autografami. Jak to? Skąd wiedziałaś? Dziękuję
-Michi do mnie zadzwonił, i powiedział mi że jesteś wielkim kibicem Bayernu. Spytał się czy nie dałoby się zdobyć jakiegoś autografu. Byłam już wtedy we Wrocławiu, ale zadzwoniłam do Thomasa i poprosiłam, żeby wysłał mi podpisaną koszulkę. Ale to nie mi dziękuj, tylko pomysłodawcy- uśmiechnęłam się
Resztę dnia spędziliśmy na siłowni, i na odprawie. Jutro wyjeżdżamy na zawody do Tauplitz i Bad Mitterndorf. Pierwsze moje zawody z reprezentacją Austrii. Jutro czeka nas tylko przejazd, pojutrze kwalifikacje i pierwszy konkurs, a za dwa dni kolejny.
W hotelu byłam około 20:00, musiałam się jeszcze spakować. Dostałam reprezentacyjną kurtkę, dres itp. Po trzydziestu minutach miałam już wszystko idealnie ułożone w mojej walizce. Poszłam się wykąpać, i chwilę później już leżałam w łóżku. Praca z tymi kretynami naprawdę jest męcząca. Już prawie zasypiałam, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Michi słucham Cię, czemu do mnie dzwonisz?
-Bo chcę Ci powiedzieć, że jutro siedzimy razem w autobusie- zaśmiał się
-Ty naprawdę jesteś głupi. Ja tu spokojnie sobie leżę, w łóżku w piżamie, już prawie zasypiam a Ty mi o jakimś autobusie gadasz?
-W łóżku? Pewnie w jakiejś bardzo kusej piżamce? Może do Ciebie przyjadę?
-Nie dość, że idiota to jeszcze erotoman.
-Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
-Dobranoc. Do jutra- zaśmiałam się
-Dobranoc.
AUSTRIA DZIEŃ TRZECI...
Wyjazd jak się okazało mieliśmy dopiero po godzinie czternastej, więc korzystałam z tego, że mam czas tylko dla siebie. Ta błoga cisza, bez żadnego męczącego, choć kochanego skoczka. Wystarczy, że będę ich miała przez cztery godziny bez przerwy.
Po czterech bardzo długich godzinach w końcu dojechaliśmy do hotelu. Śpiewający Kraft, opowiadający nieśmieszne żarty Michi, czy przekrzykujący się Didl z Fettim, to za dużo jak na cztery godziny i za dużo jak na jeden autobus. Tylko Gregor siedział całą drogę z słuchawkami w uszach.
Dziękowałam Bogu, że mam pokój jednoosobowy,a za ścianą mam fizjoterapeutów. Żyć nie umierać.
Siedziałam sobie spokojnie na łóżku, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, chociaż byłam w stu procentach pewna kogo tam zobaczę.
-Hej piękna- do pokoju wszedł Hayboeck- Stęskniłaś się?
-Tak, w końcu nie widzieliśmy się AŻ godzinę- zamknęłam drzwi
-A ja się stęskniłem- w tym momencie przyparł mnie całym ciałem do drzwi.
Poczułam jego ręce na moich biodrach, a chwilę później czułam już je pod swoją bluzką. Czułam jak delikatnie muskał mój kręgosłup przesuwając się w stronę zapięcia od mojej bielizny. Wplotłam palce w jego blond włosy dając mu tym pozwolenie na dalsze ruchy. Powoli pozbywaliśmy się swoich ubrań, jak zawsze był tak cholernie delikatny. Najpierw czułam jego pocałunki na moich ustach, żuchwie, szyi, obojczykach potem zjeżdżał już coraz niżej...
Dałam się ponieść emocjom.. Ale czy żałuję? Nie, nie nigdy!
Wtuliłam się w nagi, umięśniony tors Michiego, poczułam jeszcze tylko lekkie muśnięcie w czubek głowy. I zasnęłam.

________________________________________________________________________
Hej :) Podoba się? :3
Mi wyjątkowo się podoba :) 
W sobotę pojawi się rozdział na, który chyba najbardziej czekacie :D 
Pozdrawiam i buziaki,
Ala :*

sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ V

Te trzy dni minęły mi zaskakująco szybko. Byłam w Zakopanym po jakieś ubrania, no i wpadłam na szybką kawę do Ewy i Kamila. Musiałam im wszystko opowiedzieć, bo jeśli bym tego nie zrobiła to by się śmiertelnie na mnie obrazili.
A Michi? Co dziwne każdą naszą wolną chwilę "spędzaliśmy" razem. Albo on dzwonił, albo ja, z wiadomościami było dokładnie tak samo. A każdy wieczór kończyliśmy wspólną kolacją przy kamerce internetowej. Nie powiedziałam mu dokładnie o stypendium, wspomniałam tylko że niedługo jadę na tydzień do Monachium, a za jakiś czas wpadam do Austrii. Nie powiedziałam dokładnie kiedy. Chciałam, żeby była to dla niego niespodzianka. Przez te trzy dni stał mi się bliższy niż ktokolwiek inny.
Ewa cieszyła się, że w końcu potrafię się uśmiechać. Cieszyła, się że w moim życiu pojawił się ktoś wyjątkowy. Kamil zupełnie nie podzielał entuzjazmu swojej żony. Twierdził, że Michi nie jest facetem dla mnie. Oczywiście, on chce żebym była szczęśliwa ale nie z Michim. Jak się spytałam dlaczego, to mnie zbył i udał że nie było tego pytania.
Stałam właśnie na wrocławskim lotnisku, czekałam na samolot do Monachium, który jak zawsze miał trzydzieści minut opóźnienia.. Wzięłam telefon, żeby zabić nudę, ale właśnie w tym momencie ktoś postanowił zadzwonić.
-Jesteś na lotnisku, czy już w Monachium? Jak Ci minął lot? Wszystko w porządku?
-Hej Michi to po pierwsze. A po drugie nie powinieneś mieć teraz treningu?
-A no hej. Powinienem, ale jestem tak zajebisty że nie muszę skakać- usłyszałam w tyle śmiech chłopaków
-Haha nie rozśmieszaj mnie. To co sobie zrobiłeś, że nie skaczesz?
-Oj dobra.. Boli mnie kolano- zaśmiałam się do telefonu- To nie jest śmieszne.
-No nie, przecież się nie śmieje. A tak w ogóle odpowiadając na Twoje pytanie, ciągle jestem na lotnisku bo mamy opóźnienie. I tak wszystko u mnie okej,
-To kiedy będziesz w Monachium?
-Mam nadzieję, że za jakieś dwie godziny
-Em, przepraszam ale trener wzywa. Jak dolecisz to napisz do mnie, okej?
-Okej.
-No to pa maluchu
-Spadaj na trening Hayboeck- rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do torebki
DWIE GODZINY PÓŹNIEJ, ALLIANZ ARENA, MONACHIUM
-Przepraszam, szuka Pani kogoś?- podszedł do mnie jakiś młody ochroniarz
-Tak. Jestem umówiona z zarządem i trenerem
-A tak poinformowano mnie o tym, Pani Emma Stoch?
-Tak, to ja- lekko się uśmiechnęłam
-To Pani wejściówka. I zapraszam za mną
Po pięciu minutach zatrzymaliśmy się, a mężczyzna wskazał mi pierwsze drzwi na lewo
-To tutaj- pierwszy raz się do mnie uśmiechnął.
-Dziękuję.
Stałam tam z dobre dwie/ trzy minuty, i ciągle wahałam się czy mam tam wejść. W końcu zdecydowałam się zapukać.
-Dzień dobry- powiedziałam do kilku mężczyzn siedzących w pomieszczeniu- Byłam umówiona tutaj w sprawie..
-Pani Emma Stoch?- spytał jeden z mężczyzn.
-Tak, ale wystarczy Emma
-W takim razie usiądź. Czekamy jeszcze na trenera i jednego z piłkarzy
-Okej.
Po jakiejś chwili do sali weszli kolejni dwaj mężczyźni.
-Przepraszamy za spóźnienie. Pani to pewnie nasza nowa stażystka, Emma Stoch? Miło mi poznać- w moją stronę rękę wyciągnął Pep Guardiola.
-Mnie również miło Pana poznać
-Wystarczy Pep- uśmiechnął się
-W takim Emma.
-Thomas Muller- uśmiechnął się do mnie i usiadł koło Pepa.
-Skoro wszyscy już się znają możemy zaczynać. W takim razie Twoim zadaniem przez ten tydzień jest poznanie piłkarzy, sztabu szkoleniowego,zarządu klubu, i poznanie obiektów treningowych. Będziesz również obecna na treningach, konferencjach prasowych i na jednym meczu. Pasuje?
-Jak najbardziej.
-A Twoim "przewodnikiem" będzie Thomas.
PERSPEKTYWA THOMASA..
Od momentu wejścia tutaj nie spuszczam z niej wzroku, jest naprawdę piękną, młodą kobietą. Te długie włosy, oczy w których można utonąć, uśmiech ciągle gości na jej twarzy.
Nie patrzy na mnie. Uważnie słucha o swoich tygodniowych obowiązkach. Nagle słyszę
-A Twoim "przewodnikiem" będzie Thomas- w tym momencie pierwszy raz na mnie patrzy
-Super. To poznasz mnie z chłopakami?
-Yyy.. jasne. Możemy już iść?- zwróciłem się w stronę Guardioli.
-Jasne, dołączę do Was później.
-Jesteś Polką tak?- nie odpowiada tylko przytakuje głową- Tylko raz byłem w Polsce.
-Zgaduję, że podczas Euro 2012? Nie przejmuj się wielu takich jest.
-A Ty często bywasz w Niemczech? Bo po niemiecku mówisz perfekcyjnie
-Teraz już rzadko. Ale jako nastolatka średnio raz na pół roku byłam z rodzicami w Niemczech- uśmiechnęła się, ale miałem wrażenie że był to wymuszony uśmiech
-Gotowa na poznanie tych głupków?
-Chyba bardziej gotowa nigdy nie będę.
-W takim razie zapraszam
PERSPEKTYWA EMMY...
Pierś do przodu i poznaj ich wszystkich maleńka.
-Przedstawiam Wam Emmę Stoch. Będzie u nas przez tydzień, jako rzecznik prasowy. A jak dobrze pójdzie spędzi z nami kolejny rok. Tak więc bądźcie mili i nie zachowujcie się jak idioci. Okej?- wszyscy zgodzili się z trenerem.
Kolejne kilkanaście minut polegało na poznaniu chłopaków, z każdym chociaż chwilę pogadałam. Chociaż muszę przyznać najlepiej rozmawiało mi się Lewym i Bastianem. Potem zaczął się trening, więc usiadłam na ławce i tylko wszystkich obserwowałam.
Kolejne dni w Monachium minęły mi tak samo. Tak samo dobrze. Trening rano, trening popołudniu, jakaś konferencja prasowa, wywiady do gazet, radia itp, odprawa przed meczem z Borussią. Z resztą wygranym meczem.
Byliśmy z chłopakami nawet na dwóch imprezach. bo na więcej nie zgodził się Pep, z reszta nie dziwię mu się, w końcu chłopacy muszą być zawsze w pełni formy. Więc najczęściej wieczorami siedziałam w pokoju, albo chodziłam na spacery po naprawdę pięknym Monachium. Z wszystkim chłopakami dogadywałam się idealnie, oprócz Thomasa. Miałam wrażenie, że za bardzo wczuł się w naszą znajomość, a zupełnie nie było mi to na rękę. Uważałam go raczej za dobrego kolegę nic więcej, dlatego trzymałam go na dystans. Po czterech dniach powiedziałam Pepowi, że nie potrzebuję już mojego przewodnika, bo świetnie sobie radzę sama.
Przyszedł dzień wyjazdu, pożegnałam się z wszystkim chłopakami na wieczornym treningu i obiecałam każdemu z osobna, że na pewno do nich przyjadę. Niekoniecznie na stypendium, ale na pewno ich odwiedzę. Na lotnisko Pep wysłał ze mną Thomasa, co prawda mówiłam że dam sobie radę sama, ale nikt mnie nie słuchał.
Cholerne opóźnione loty.. Siedzieliśmy z Thomasem i czekaliśmy na mój spóźniony o pół godziny samolot. Między nami panowała niezręczna cisza, do pewnego momentu.
-Wrócisz do nas, prawda?
-Przecież obiecałam Wam, że na pewno do Was przyjadę.
-Nie chodzi mi o taki przyjazd. Chodzi mi o Twoje stypendium- spojrzał na mnie wymownie- Wrócisz do nas na cały rok?
-Szczerze? Nie sądzę.- widziałam jak posmutniał- Jesteście świetni, bardzo Was lubię ale jeśli nic złego się nie wydarzy to raczej moją przyszłość na kolejny rok wiążę z Austrią.
-Co oni mają czego nie mamy my?
-Nie co a raczej kogo- posmutniał jeszcze bardziej- W reprezentacji Austrii jest ktoś dla mnie bardzo ważny, i spędzenie roku z nim jest prawie jak marzenie. Do tego na każdym konkursie mogłabym spotykać się z moim kuzynem, a w Monachium niestety nie mam takiej możliwości.
-Czyli Austria tak?
-Tak Austria.

__________________________________
Hej :)
Chyba coś takiego jak wena właśnie mnie opuszcza, pisałam ten rozdział chyba trzy razy, a i tak nadal nie jest taki jak powinien być.
Następny mam nadzieję będzie lepszy :) A przewiduję go w środę :)
Chciałabym też bardzo podziękować Wam za wszystkie pozytywne komentarze :*
Buziaki,
Ala :*

Czytasz- komentujesz- motywujesz.

środa, 11 marca 2015

ROZDZIAŁ IV

NADAL W AUTOBUSIE REPREZENTACJI...
-No, nie mów że nie powiedziałeś Emmie o swojej narzeczonej- prosił się o dostanie po ryju.
-Nic nie czuję do Claudii. Przecież wiesz o tym.
-Ale nie wiem czy Ty wiesz, że ona nadal na palcu ma pierścionek od Ciebie. Nadal uważa się za przyszłą panią Hayboeck.
-Już niedługo.
-Michi.. Słyszę to już nie wiem który raz. I nic się nie zmienia. A tak zmieniając temat, nie sądzisz, że faceci też powinni nosić pierścionek?- spojrzałem na niego jak na idiotę- No wtedy byłoby wiadomo, że facet nie jest wolny.
-Muszę się przesiąść, bo zaraz Ci przypierdolę.
-Hayboeck, jak ją skrzywdzisz, to Kamil stanie się naprawdę groźny. Boję się, że po spotkaniu z nim możesz już nie wrócić na skocznię.
-Nie skrzywdzę jej.
PERSPEKTYWA EMMY...
Droga do Wrocławia minęła mi znakomicie. Mój samochód, moja ulubiona płyta i w końcu powrót do ulubionego studenckiego miasta.
Po czterech godzinach dotarłam do mieszkania. nic się w nim nie zmieniło w przeciągu tych kilku tygodni. Nie ma co się dziwić, w końcu mieszkam sama. Żeby nie było lubię imprezować, lubię też towarzystwo innych ludzi, ale w małych ilościach. Na początku mojej studenckiej kariery miałam współlokatorkę. Była młodą, śliczną blondyneczką, do tego była Włoszką. Dogadywałyśmy się idealnie, do momentu kiedy zaczęła codziennie robić imprezy. Właściwie to nadal mamy ze sobą kontakt, bo na szczęście rozstałyśmy się w pokoju. Z tego co wiem, przeprowadziła się do Austrii, w której znalazła miłość swojego życia. Podobno niedługo biorą ślub. Przebąkiwała coś, że jej drugą połówką jest jakiś sportowiec.. Musi mieć z nią niezłą zabawę, Nie to co ja teraz.
Cisza, spokój, małe mieszkanko. Taka moja druga oaza spokoju. Jeden duży pokój połączony ze sporą kuchnią i łazienka. Więcej do szczęścia nie potrzebowałam.
Szybko rozpakowałam ubrania, kosmetyki. Włączyłam telewizor i wskoczyłam pod koc, w telewizji jak zawsze leciały jakieś bzdury, więc zaczęłam skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś sensownego. W końcu to znalazłam, chyba..
Po pięciu minutach, odpłynęłam, obudziłam się dopiero w środku nocy. Wyłączyłam telewizor, spojrzałam na telefon 02:59, i jedna nieodebrana wiadomość.

            "OD: Michi
Jak tam? Zakopane za mną tęskni? Powoli dojeżdżamy do Austrii.
                                                                                                 Buziaki,
                                                                                                     Michi."

Nie będę okropna i odpisze mu dopiero rano. Obróciłam się na drugi bok i poszłam spać dalej.
Wstałam około godziny dziewiątej, poszłam wziąć szybki prysznic, ubrałam się w rurki, lekką bluzeczkę i marynarkę. Chciałam zjeść też szybkie śniadanie, ale okazało się, że w mojej lodówce oprócz światła nie ma nic. No tak Stoch, przecież wczoraj nie poszłaś na zakupy- pomyślałam.
Po czterdziestu minutach weszłam na teren Uniwersytetu, szybkim krokiem wspięłam się na pierwsze piętro, i zapukałam do drzwi sekretariatu. Po usłyszeniu cichego "Proszę" weszłam do środka.
-Dzień dobry. Poszukuję profesora Dębca- odezwałam się do młodej sekretarki
-Jest u siebie. Wie Pani jak tam trafić?- lekko się uśmiechnęła
-Oczywiście. Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech
Drzwi do gabinetu profesora były otwarte, więc energicznym krokiem weszłam do dość sporego pomieszczenia. 
-Pani Emmo, witam. Cieszę się, że udało się Pani przyjechać.
-Planowałam już powrót do Wrocławia, po prostu przesunęłam go o kilka dni do przodu. Panie profesorze, mogę dowiedzieć się dokładnie o co chodzi?
-Dostała Pani to. Dostała Pani dwie propozycje rocznego stypendium.
-Naprawdę?! Nie żartuje Pan sobie ze mnie? 
-Nie żartuję. Jeśli mam być szczery to bardzo liczyłem na właśnie te propozycje dla Pani. To co omówimy szczegóły?
-Tak... tak, oczywiście.
-Dobrze, więc w obu przypadkach miałaby Pani zostać rzecznikiem dla klubu lub dla drużyny. Wie Pani, wywiady, konferencje prasowe, a z resztą wie Pani o co chodzi- przytaknęłam głową- Dobrze. Jeśli chodzi o propozycję to pierwsza wpłynęłam z klubu piłkarskiego. Konkretnie z Bayernu Monachium.
-Przepraszam. Mówimy O TYM Bayernie Monachium?!
-Haha spodziewałem się takiej reakcji. I tak mówimy o tym Bayernie. A jeśli chodzi o drugą propozycję wpłynęła ze Związku Narciarskiego w Austrii, konkretnie chodzi o drużynę skoczków narciarskich
-Przyznaje, że spodziewałam się raczej stypendium w Polsce. Nie brałam pod uwagę rocznego wyjazdu za granicę. Ma jeszcze jedno pytanie, do kiedy muszę podjąć decyzję?
-No właśnie, jeśli chodzi o decyzję. Ma Pani na to miesiąc, ale ułatwimy Pani to. Za trzy dni ma Pani umówione spotkanie z zarządem i trenerem Bayernu, spędzi Pani tam tydzień. Pozna specyfikę klub, wszystkich zawodników, trenera i tak dalej. Po tym tygodniu ma Pani dwa dni odpoczynku, a następnie wyjazd do Austrii do Związku. Tam również spędzi Pani tydzień z zawodnikami, trenerami , sztabem i tak dalej, Po tygodniu powrót do Wrocławia, i wtedy ma Pani jeszcze kilka dni na podjęcie ostatecznej decyzji. Równo za miesiąc muszę mieć ją na piśmie. 
-Oczywiście. W takim razie chyba nie pozostaje mi nic innego jak się spakować- uśmiechnęłam się 
-Nie zatrzymuję w takim razie. Do zobaczenia, pani Emmo za miesiąc.
-Do zobaczenia, Panie profesorze.
Wyszłam z Uniwersytetu i udałam się w kierunku domu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, i szybko odpisałam Michaelowi.
                        
                      "DO: Michi
Nie wiem, czy Zakopane tęskni. Jestem we Wrocławiu.
PS. Do zobaczenia niedługo. 
                                                               Buziaki,
                                                              Em"

Szybko napisałam sms'a i schowałam telefon ponownie do kieszeni. Jak na początek grudnia temperatura była strasznie niska. A podobno Wrocław to najcieplejsze miasto w Polsce.
Chodząc po wrocławskim rynku, zdałam sobie sprawę, że muszę pojechać do Zakopanego. We Wrocławiu właściwie nie mam żadnych ubrań, a na te podróże wypadałoby wziąć jakieś ubrania.
Kochałam mój samochód, lubiłam w nim przebywać ale jeżdżenie Wrocław- Zakopane- Wrocław i tak w kółko trochę mnie męczyło. Z zamyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.

                         "OD: Michi
Niedługo? To super, bo chciałbym z Tobą porozmawiać. 
                                                                                         Tęsknię, 
                                                                                              Michi"

Porozmawiać? W tym momencie byłam lekko przerażona. Zwrot "Musimy porozmawiać" raczej nigdy nie wróży nic dobrego...

_________________________________________
Hej :)
Co najlepiej poprawia humor, kiedy leżysz z grypą w łóżku? Nowy rozdział! :)
Zapomniałam napisać o tym pod pierwszym rozdziałem, więc napiszę tutaj: akcja opowiadania rozgrywa się w sezonie 2014/15, ale na początku :) Kolejność konkursów jest zmieniona, na rzecz opowiadania.
Buziaki,
Ala :*


Czytasz- komentujesz- motywujesz.

sobota, 7 marca 2015

ROZDZIAŁ III

-Kawa o pierwszej w nocy,z Tobą? Zawsze- zaśmiał się
-Idiota- otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka- Wchodzisz czy tu zostajesz?
-Idę, już idę nie denerwuj się Stoszku
Weszliśmy do kuchni, wstawiłam wodę na kawę, a z lodówki wyciągnęłam jeszcze jakieś ciasto.
-Chcesz ciasta, czy jesteś na diecie Hayboeck?
-A dzisiaj wyjątkowo zjem. Dieta od jutra- uśmiechnął się i puścił mi oczko- A Ty nie na diecie?
-Ja nie stosuje czegoś takiego jak dieta
-Tacy ludzie mają dobrze. Jesz co chcesz, w każdych ilościach, a i tak wyglądasz jak patyk
-To się nazywa dobra przemiana materii
Obudziłam się, leżeliśmy na kanapie. Odruchowo spojrzałam na zegarek 03:15. Oparłam się na łokciach i przyglądałam się blondynowi. Spał. Oddychał tak miarowo, wyglądał na takiego spokojnego, nie przejmującego się niczym. Był uśmiechnięty. Ten debil nawet przez sen się śmiał. Wstałam najciszej jak się dało i przykryłam blondyna kocem. Poszłam do kuchni, żeby włożyć naczynia do zmywarki. Miałam zrobić to bardzo cicho. Udałoby mi się, gdyby ktoś nie chwycił mnie w pasie. No i było po filiżance, rozbiła się na małe kawałki...
-Ty naprawdę jesteś idiotą- nie przejął się tym, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie- Nie przejąłeś się tym
-W ogóle. Ty ciągle mnie tak nazywasz
-Po prostu mówię Ci prawdę. Na przykład, że ciągle się śmiejesz
-A Ty się ciągle czepiasz. Jesteśmy kwita
-A możesz mnie puścić? Bo znając nasze zdolności, któreś zaraz wejdzie w to szkło
-Tak zaraz- przyciągnął mnie teraz tak mocno, że nasze twarze dzieliły już tylko milimetry- Bo teraz Cię pocałuję
Właśnie w tym momencie poczułam jego ciepłe wargi, robił to tak delikatnie jakby bał się, że za chwilę coś mi zrobi. Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z tak delikatnym facetem, traktował mnie jakbym miała zaraz rozpaść się na milion kawałków. W pewnym sensie właściwie miał rację. Po chwili odsunął się ode mnie i złożył szybki pocałunek na policzku.
-Teraz możesz posprzątać- szepnął do mojego ucha
-Nie no świnia. Najpierw mnie całujesz, a potem każesz mi sprzątać? Typowy z Ciebie facet
-Em, mogę zadać Ci jedno osobiste pytanie?- wyjątkowo się nie uśmiechał
-Jasne, pytaj,
-Gdzie są Twoi rodzice? Bo nie powiesz mi, że w wieku 23 lat dorobiłaś się takiego wielkiego domu. A poza tym mieszkanie tutaj samemu chyba nie jest dobre.
Moje oczy zaczęły wypełniać się łzami. Nieświadomie, ale uderzył w najbardziej czuły punkt.
-Moi rodzice nie żyją- nie wiedział co powiedzieć- Oboje zmarli. Jakiś pijany kierowca, wjechał w ich samochód. Oboje zginęli na miejscu wypadku.
-Przepraszam, ja nie..
-Przestań mnie przepraszać- chwyciłam go za rękę, i zaprowadziłam do drzwi od tarasu- Widzisz te góry? I ten domek na wprost? To mój dom rodzinny, to w nim spędziłam najlepsze chwile mojego życia
-Em jeśli nie chcesz nie musisz mi o tym opowiadać
-W końcu komuś muszę, jeśli nie wyrzucę tego z siebie to prędzej czy później to mnie zabije. Ale mam prośbę. Przytul mnie.
Momentalnie objął mnie ramieniem.
-Jak skończyłam czternaście lat, mój tata zaczął budować ten dom. Po około półtora roku był już gotowy. Dokładnie pamiętam jak pierwszy raz tutaj przyszliśmy, i dokładnie pamiętam co wtedy powiedział mi tata
-Co powiedział?- patrzył na mnie z taką troską
-Usiadł na środku salonu i powiedział:

"Jak będziesz dorosła zamieszkasz w tym domu z całą swoją rodziną. Twoje dzieci będą się tutaj wychowywać, a Ty będziesz najszczęśliwszą mamą, która zajmuje się domem i ogrodem. A jeśli Twoje dzieci będą do Ciebie podobne, to na pewno będą Cię denerwować, wtedy podeślesz je dziadkom. Bo wystarczy, że wyjdziesz na taras i będziesz mogła je zobaczyć" 


Czułam jak po moich policzkach płyną łzy.
-Jak widzisz, na razie nie spełniło się nic. Ten dom nigdy nie będzie taki jaki miał być.
-Cicho. Będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze- przytulił mnie, chyba najmocniej jak umiał i pocałował lekko w czubek głowy
-Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałam. Nawet Kamil o tym nie wie- uniósł moją brodę i złożył na ustach delikatny pocałunek
-Cieszę się, że mi ufasz.
PERSPEKTYWA MICHAELA...
Siedziała skulona w rogu kanapy. Z oczu ciągle płynęły jej łzy. Nie potrafiłem jej pomóc, nie potrafiłem uśmierzyć jej bólu. Tego po prostu nie dało się zrobić.
Myślałem, że jest dziewczyną, która nie płacze. Myślałem, że ona nie ma w sobie żadnych uczuć. Ale nie! Ona jest pełna emocji, pełna smutku i żalu, a z drugiej strony pełna ciepła i radości. W jakiś dziwny sposób przyciągała do siebie wszystkich ludzi. A zwłaszcza mnie... Jeden dzień wystarczył żebym..
-O czym myślisz?- usłyszałem jej cichy głosik
-O pobycie w Zakopanym, o Tobie- pocałowałem ją lekko w czubek głowy- Powinnaś się przespać, musisz odpocząć.
-Dobrze. Zostaniesz ze mną?- lekko się uśmiechnęła- Właściwie to nie masz wyboru
-Właśnie chciałem to powiedzieć maluchu.
Położyła się na mojej klatce i objęła mnie tak mocno, jakby bała się, że zaraz ucieknę. Ostatni raz spojrzałem na zegarek 04:55. Tak, idealna godzina na pójście spać.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez ogromne okna w salonie. Emma ciągle spała, to dobrze. To była dla niej ciężka noc. Nie chciałem jej obudzić, ale niestety za godzinę musiałem być w hotelu. Delikatnie wyswobodziłem się z jej objęć, przykryłem ją kocem i pocałowałem w czoło. Nawet nie drgnęła. Szybko napisałem krótki liścik, i jak najciszej potrafiłem wyszedłem. Nie zachowałem się jak świnia, po prostu wolę nie narażać się Kutinowi..
PERSPEKTYWA EMMY...
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Jeszcze z zamkniętymi oczami zaczęłam szukać urządzenia
-Tak słucham?- powiedziałam mocno zaspanym głosem
-Co Ty jeszcze śpisz o tej godzinie?- po drugiej stronie słuchawki usłyszałam Ewę- Czyżby randka się udała i Michi śpi koło Ciebie?
-Głupia jesteś- rozejrzałam się po salonie, nigdzie nie było śladu blondyna- Ewka, zadzwonię później. Pa
-No dobra. Pa
Na ławie zobaczyłam małą karteczkę

"Nie miałem serca Cię budzić. Ale niestety musiałem wyjść. Dzisiaj wracamy do Austrii, a spóźnienie byłoby zbyt ryzykowne ;) Mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy. Ten wieczór był naprawdę miły. 
Buziaki, Michi"

Odruchowo się uśmiechnęłam. Ten chłopak ewidentnie na mnie działa, i do tego teraz wie o mnie bardzo dużo. Może za dużo..
Usiadłam na kanapie z laptopem, w  końcu wypadałoby sprawdzić pocztę.
Jedna nieodebrana wiadomość.

"Od: Profesor Dębiec
Witam Pani Emmo.
zdaję sobie sprawę, że nadal jest Pani poza Wrocławiem, ale mam dla Pani istotną wiadomość. Niestety nie mogę przekazać jej drogą internetową. Potrzebny jest więc Pani przyjazd na uczelnię. Ale proszę się nie martwić, dla mojej najlepszej studentki mam tylko dobre wiadomości. Jeśli to możliwe prosiłbym, żeby pojawiła się Pani w środę na uczelni. Obecny będę przez cały dzień, na pewno gdzieś mnie Pani znajdzie. 
Pozdrawiam,
prof. Fryderyk Dębiec"

W takim razie czas zakończyć ferie. Szybkie pakowanie i krótka podróż do Wrocławia. Pojadę dzisiaj, prześpię się w mieszkaniu to może nie będę wyglądać jutro jak trup. W końcu jutro może zmienić się całe moje życie...
W AUTOBUSIE REPREZENTACJI AUSTRII...
-No, no ktoś tutaj nie wrócił na noc do hotelu. Wygląda na to, że randka się udała- usłyszałem cichy głos Krafta
-A no nie wrócił. I tak udała się randka- posłałem mu lekko wymuszony uśmiecha
-No czyli ją przeleciałeś! Gratuluję. Tyłek miała naprawdę ładny
-Zamknij się. Nie przeleciałem jej, ona nie jest taka jak Ci się wydaje. Ona jest normalna, taka ciepła i kochana, a mimo to ma ten wybuchowy charakterek
-Yhym. To mam pomysł- skinąłem głową dając znak, żeby kontynuował- Może poznasz Emmę, z Claudią. Oczywiście mam na myśli Twoją narzeczoną, Claudię.
Tak, dokładnie wiedział gdzie uderzyć.

_____________________________________
Przepraszam, ale biologia i historia zabijają we mnie całą wenę. Nie wiem, jak udało mi się stworzyć tak długi rozdział :P
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, i że Was nie zawiodłam :) Spodziewałyście, się takiego obrotu spraw, czy chociaż trochę Was zaskoczyłam? :D
Następny rozdział pojawi się w następnym tygodniu, myślę że w czwartek.
Pozdrawiam :*
Ala,

Czytasz- komentujesz- motywujesz.

poniedziałek, 2 marca 2015

ROZDZIAŁ II

Czy on naprawdę się o to spytał?! Stałam przed nim i patrzyłam się w te jego błękitne oczy.
-Ale.. Ale ja nawet dobrze nie wiem jak się nazywasz
-Michael Hayboeck- uśmiechnął się i podał mi rękę- To co teraz umówisz się ze mną, Emmo Stoch?
-No nie wiem.. A jak mnie tym razem trzepniesz krzesłem, albo drzwiami od samochodu? Tego mogę już nie przeżyć- spojrzał na mnie z politowaniem.
-Na prawdę masz o mnie taką opinię?
-Nie, po prostu jeszcze nikt mnie w ten sposób nie podrywał.-zaśmiałam się.- A tak właściwie to jak mam do Ciebie mówić? Michael? Michi? Hayboeck?
-Michi, tylko i wyłącznie Michi. To co dzisiaj o dwudziestej?
-A mam jakieś inne wyjście?
-Chyba nie- pokazał mi rząd swoich białych ząbków.
-Niech będzie, ale nie żartowałam z tym samochodem i krzesłem.
-Będę po Ciebie o dwudziestej. Do zobaczenia.
-Tak, do zobaczenia- powiedziałam już sama do siebie.
Stoch co się z Tobą dzieje? Od kiedy to umawiasz się z facetami? Zawsze raczej stawiałaś na jednorazowy numerek z facetem poznanym w klubie. Ty nie chodzisz na randki, nie lubisz ich. Co się z Tobą dzieje?! Do tego jeszcze gadasz sama ze sobą. Weź się w garść!
Do spotkania z Michim miałam jeszcze cztery godziny, szybkim krokiem wyszłam z domku drużyny Austrii i poszłam w kierunku domu. Po jakiś 30 minutach byłam na miejscu. Teraz szybki prysznic, malowanie, układanie tych cholernie długich włosów, no i w końcu wybór dzisiejszego stroju. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie idziemy i jak mam się ubrać... Po kilkunastu minutowym staniu przed szafą w końcu wybrałam ciuchy. Zdążyłam się ubrać i usłyszałam dzwonek do drzwi. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie w lustro, szpilki i jeansy nie zobowiązujący strój. Jest dobrze- pomyślałam.
-Hej. Wejdź, muszę jeszcze tylko ubrać kurtkę
-Ślicznie wyglądasz- uśmiechnął się i rozpiął kurtkę
-Ty masz garnitur?! Cholera, daj mi 15 minut. Zaraz będę- jego mina mówiła wszystko, miał mnie za wariatkę
Po jakichś dziesięciu minutach zeszłam na dół w dość wysokich szpilkach i w małej czarnej.
-Teraz wyglądam chociaż tak dobrze jak Ty
-O nie. Wyglądasz o niebo lepiej- znowu poczułam ten żar na policzkach- Gotowa?
-Yhym.
Pod domem stał zaparkowany samochód, którym chwilę później jechaliśmy do jakiegoś nieznanego mi miejsca. Przez całe półgodziny drogi rozmawialiśmy i śmialiśmy się, jakbyśmy znali się całe życie. Jak prowadził wyglądał na takiego skupionego, ale z drugiej strony cały czas się uśmiechał. Ten chłopak chyba ciągle jest na haju. Ciekawe co na to Kutin..
-No to jesteśmy na miejscu panienko Stoch.
-Cieszę się Panie Hayboeck, mimo wszystko Twój samochód nie jest wygodny- uśmiechnęłam się, ale mój towarzysz miał minę jakby zaraz miał mnie zabić
-Ej, możesz obrażać wszystko, ale nie mój samochód. Nigdy nie komentuj samochodu faceta. Okej?
-Ty naprawdę jesteś głupi, ale okej. To co idziemy?
-Wykończysz mnie kobieto- otworzył drzwi i weszliśmy do małego pomieszczenia
Trzeba przyznać postarał się. Malutka restauracyjka, z przygaszonym światłem, kwiatami i małymi okrągłymi stolikami. Trochę nie moje klimaty, bo raczej nigdy nie należałam do dziewczyn kochających romantyzm. Ale nawet na mnie to miejsce zrobiło dobre wrażenie.
Odsunął mi krzesło,a chwilę później usiadł naprzeciwko mnie. I jak to on ciągle się szczerzył.
-Czemu Ty, ciągle się tak śmiejesz?
-Bo dostałaś ode mnie nartami, a mimo to siedzisz ze mną na romantycznej kolacji
-To przez te narty, chyba coś mi się w głowie poprzewracało
-Widać tak miało być, Em. Co będziemy jeść?
-Hmm, zdam się na Ciebie, tylko nie zabij mnie, proszę.
-Dobrze, postaram się- spojrzał na mnie tymi błękitnymi oczami i zapytał- Opowiesz mi coś o sobie? Bo jak na razie wiem tylko jak się nazywasz
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko, w końcu mamy czas- puścił mi oczko
-Hmm, okej. Mam 23 lata, studiuje we Wrocławiu, więc właściwie niedługo będę musiała tam wrócić. Kamil jest moim kuzynem, stąd to cudowne nazwisko. Lubię te wasze skoki,ale moją sportową miłością jest siatkówka- słuchał, albo udawał, że to robi- Lubię, jeździć samochodem, czasami wolę wziąć samochód i jechać kilka godzin, niż wsiąść do samolotu. Do tego nie jestem romantyczką, nigdy nie lubiłam kwiatków, serduszek i tych wszystkich rzeczy. Nie jestem taką dziewczyną jak wszystkie.
-Jesteś wyjątkowa- znowu te cholerne policzki
-Dobra, teraz Twoja kolej. Opowiedz mi coś o sobie- musiałam szybko zmienić temat
-Jestem nudny, ale dobrze. Mam 24 lata, skończyłem niedawno studia, a teraz zajmuję się głównie skokami. Właściwie to nie mam czasu na życie prywatne. Tylko skoki, dom na trzy dni i znowu skoki, ale mimo wszystko moje życie bez nich nie ma sensu. Moim najlepszym przyjacielem jest Kraft, z tego co wiem to już się poznaliście- przytaknęłam głową- Jeśli chcesz wiedzieć jestem kibicem FC Barcelony
-Wolę Bayern, ale Barca też jest okej.
-Dziewczyno jesteś ideałem. Jeździsz samochodem, oglądasz piłkę nożną, jesteś ładna. Gdzieś Ty się podziewała całe moje życie?
-Trochę w Zakopanym, trochę w Krakowie, Wrocławiu ale głównie w Polsce- zaśmiałam się
Reszta kolacji minęła nam równie miło,z restauracji wyszliśmy koło północy. I o dziwo nie zabił mnie wybranymi przez siebie daniami. Do tego w ogóle nie znałam tego miejsca, a przecież Zakopane znam jak własną kieszeń. Z racji tego, że oboje wypiliśmy wino, żadne z nas nie mogło już prowadzić. Stwierdziliśmy, że nocny spacer też jest dobrą opcją na powrót do domu.
Chociaż po 20 minutach już tego żałowałam, prawie -10 stopni Celsjusza, do tego dziesięciocentymetrowe szpilki to nie idealny zestaw na zimowy spacer
-Zimno Ci?- nagle zadał pytanie, jakby czytał mi w myślach
-Trochę, ale dam radę. To jeszcze tylko kawałek- w tym momencie chwycił moją dłoń, a chwilę później objął mnie ramieniem
-Cieplej?
-Zdecydowanie- lekko się uśmiechnęłam.
Co ten facet ma w sobie? Nigdy wcześniej żaden osobnik płci męskiej mnie tak nie onieśmielał. W końcu nie należę do dziewczyn które przejmują się facetami. Ale on był inny, pomimo tego że prawie mnie zabił, czułam się przy nim bezpiecznie.
W końcu doszliśmy do mojego domu, już mieliśmy się żegnać kiedy wyskoczyłam z pytaniem
-Zostaniesz na kawę?- serio Stoch?! Kawa o pierwszej w nocy.. Teraz to dopiero weźmie Cię za nienormalną.

___________________________________________
Hej,a właściwie dobry wieczór :)
Wiem, że rozdział miałam dodać później, ale moi nauczyciele w pierwszy dzień po feriach zasypali już nas masą sprawdzianów, kartkówek itp. Do tego niestety muszę zaprzyjaźnić się z "Panem Tadeuszem" :/ Ale koniec użalania, wrócimy do rozdziału :)
Stwierdziłam, że jeśli nie dodam go dzisiaj to na pewno nie uda mi się dodać go terminowo. A nie chciałam zostawić Was na tak długo bez czegoś nowego :)
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem bo szczerze jakoś nie jestem do niego w stu procentach przekonana.
A tak na koniec już, chciałam Wam podziękować za wszystkie miłe komentarze, które bardzo motywują. DZIĘKUJĘ :*
Do następnego i pozdrawiam :)
Ala.