sobota, 25 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XIII

Spodziewał się chyba wszystkiego, ale pocałunku z mojej strony nie sądzę.
-Mówiłaś powoli- iskierki w jego oczach nagle bardziej zabłysły
-Chciałam, po protu żebyś już zamilkł- mijając go puściłam oczko
-Jesteś wredna- wszedł do pokoju, zamykając balkonowe drzwi
-Ktoś musi być wredny. Ktoś z nas musi być tym złym rodzicem, a ktoś tym dobrym.Na mnie padło bycie złym.
-Ja rozpieszczam, ty dajesz kary- przytaknęłam głową.
W tym momencie zrobił coś czego się nie spodziewałam. Usiadł na skraju łóżka i przyciągnął mnie do siebie. Swój wzrok skierował na mój brzuch i zaczął coś mówić.
-Słyszysz co ta mama mówi? To ja mam Cię rozpieszczać- ucałował mój brzuch- Umowa stoi?-zaczęłam się śmiać, ale Michi zupełnie się tym nie przejmował.
Czekała nas krótka impreza sylwestrowa. Hotelowa stołówka została przystrojona w balony, i różnego rodzaju serpentyny wyglądała jak sala na prawdziwy bal. Koło godziny 21:00 wszyscy skoczkowie powoli zaczynali się schodzić, ustaliliśmy że impreza do 01:00 nam wystarczy. W końcu chłopaków czekał konkurs, którego nie wypadało zawalić.
Zabawa w sali trwał już dobrą chwilę. Stałam przed hotelem i słyszałam tylko lekko docierającą tutaj muzykę. Zaciągałam się lodowatym górskim powietrzem, kiedy poczułam czyjeś ciepłe ręce w okolicach moich oczu.
-Michi, co robisz?- chwyciłam męskie dłonie, i lekko ściągnęłam je na dół
-Tylko Michi i Michi. Najlepszego przyjaciela to się już nie poznaje?- zaśmiał się
-Stefciu, ja zawsze Ciebie poznam. Przecież jesteś całym moim światem- pocałowałam przyjaciela w policzek
-Jasne, jasne. Lepiej chodź ze mną napić się szampana
-Yyy.. chwilowo odstawiłam alkohol. Mogę napić się z Tobą soczku co Ty na to?- uśmiechnęłam się
-Em odstawia alkohol coś się dzieje... Ale dobra, soczek może być
W Garmisch konkurs przebiegł bez większych emocji. Z Niemiec wyjeżdżaliśmy bez podium, ale mimo wszystko w dobrych humorach.
W Innsbrucku oprócz konkursu, musiałam załatwić jedną ważną sprawę. W czasie kiedy chłopacy mieli kwalifikację, ja miałam pierwszą wizytę u mojego lekarza. To chyba najwyższy czas, żeby dowiedzieć się, że wszystko jest w porządku.
Siedziałam przed gabinetem od kilku minut, czułam jak ze strachu pocą mi się ręce. Właściwie to nie wiem czego się boję..
-Pani Emma Stoch?- usłyszałam kobiecy głos dobiegający z gabinetu
-To ja- wstałam i zaczęłam kierować się w stronę otwartych drzwi
-Zapraszam, lekarz już na panią czeka- uśmiechnęła się chyba najszerzej jak umiała
-Pani Stoch? Proszę niech pani usiądzie. W czym dokładnie mogę pani pomóc?
-Chciałabym się upewnić, że na pewno jestem w ciąży. Robiłam testy, ale wie pan jak to z nimi bywa
-Tak doskonale wiem. W takim razie robimy USG- uśmiechnął się i wskazał mi miejsce gdzie mam się położyć- Ile ma pani lat?
-Dwadzieścia trzy- podczas dawania odpowiedzi poczułam zimny żel w dolnej części mojego brzucha- Ma to jakieś znaczenie?
-Nie. A gdzie ojciec, czemu nie ma go z nami?
-Był zajęty pracą, ale myślę że na następnej wizycie pojawi się razem ze mną
-Dobrze. Teraz niech się pani wsłucha.
W pokoju słychać było tylko ciche bicie serduszka. Serduszka mojego dziecka. Po chwili poczułam jak po moich policzkach płyną łzy.
-Gratuluję to około szósty tydzień. Wszystko rozwija się prawidłowo.
-Bardzo się cieszę, mam nadzieję że zostanie tak do końca.
-Jest pani młodą i zdrową kobietą, więc nie widzę żadnych przeszkód.
Po jeszcze kilku chwilach spędzonych w gabinecie, w końcu mogłam opuścić klinikę pełną kobiet z już mocno widocznymi brzuchami. Pomyśleć, że za jakiś czas też będę miała wielką piłkę zamiast brzucha.
Nie szłam już na skocznię, od razu skierowałam się w stronę naszego hotelu. Po czterdziestu minutach spaceru, siedziałam już na moim hotelowym łóżku.
Szepty docierały do mnie przez mgłę. Głowa mówiła "Otwórz oczy", ale ciało nie chciało wykonać właśnie tej komendy.
-Długo już tak śpi?
-Nie wiem, jak wychodziliśmy na skocznię to już jej nie było w hotelu. Więc nie wiem kiedy wróciła, i kiedy padła.
-Dajmy jej spokój, widocznie potrzebuje odpocząć.
-Potrzebuję odpocząć, od Was- koło mojego łóżka stał Kamil ze Stefanem- Co Was do mnie sprowadza?- podniosłam się i oparłam głowę o zagłówek.
-Ciekawość
-Dotycząca czego Stefciu?- widziałam jak Kamil gestykuluje za plecami Austriaka
-Czemu nie było Cię na kwalifikacjach? Zawsze przecież z nami jesteś.
-Stefan, mówiłem Ci że coś jej musiało wypaść.
-Kamil, to mój przyjaciel, musi się dowiedzieć.
-Dowiedzieć o czym? Ktoś mi w końcu to wyjaśni?
-Jestem w ciąży, dlatego między innymi nie piję alkoholu. A dzisiaj podczas kwalifikacji byłam u lekarza. Cała historia Krafti.
-No nie wierzę. Jak mogłaś- spojrzał na mnie, potem na Kamila. Jedyne co zrobił później to wyszedł, trzaskając drzwiami.
Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co powiedzieć. Wygrzebałam się z łóżka i sama wyszłam z pokoju. Ubrałam kurtkę, i poszłam szukać mojego przyjaciela. Znalazłam go siedzącego na ławce przed hotelem.
-Stefan co to było?!- nie odpowiedział mi- Ty jesteś moim przyjacielem?! Tak się nie robi
-No właśnie Em. Zrobiło mi się przykro, tak po prostu. Wiesz dlaczego?
-Bo nie powiedziałam Ci wcześniej- przytaknął mi głową- Chciałam, ale nie było dobrej okazji. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel dowiedział się o tym w jakiejś dziwnej sytuacji. Rozumiesz?
-Rozumiem, ale wiesz jak się poczułem.
-Wiem. Przepraszam- przytuliłam go najmocniej jak umiałam
-Michi wie?- teraz to mnie zaskoczył
-Skąd wiesz, że to Michi?
-Znam Cię Em- uśmiechnął się- Cieszę się razem z Wami.
Mimo że na dworze było tak cholernie zimo, to siedzieliśmy tam z dobrą godzinę. W końcu znaleźliśmy czas, żeby spokojnie ze sobą porozmawiać. Jakby ktoś nas nie znał, mógłby pomyśleć, że jesteśmy w sobie zakochani. Właściwie w pewnym sensie jesteśmy zakochani. Ale to raczej taka miłość brata i siostry.
Wchodząc do hotelu natknęliśmy się na trenera, z którym umówiłam się za chwilę na krótkie spotkanie, odnośnie mojego stanu. Stwierdziłam, że należą mu się pewne wyjaśnienia. Zapukałam do pokoju, żeby po chwili usłyszeć ciche "Proszę"
-To ja. Chciałam z Tobą o czymś poważnie porozmawiać.
-Em, mam się bać?- chyba po raz pierwszy był naprawdę poważny
-Heinz, ja jestem w ciąży- już widzę jak otwiera usta, żeby coś powiedzieć- Nie przerywaj mi. I chodzi o to, że ja naprawdę chcę kontynuować to stypendium, ale.. Ale uważałam, że jestem Ci winna wyjaśnienie tego wszystkiego. Zrozumiem, naprawdę zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mieć w swoim zespole ciężarnej kobiety. W końcu za kilka miesięcy, będę wielką baryłką i nie wszystko będę w stanie zrobić. Więc czekam na Twoją decyzję, dostosuję się do każdej.- uśmiechnęłam się do niego nieśmiało
-Zwariowałaś. Hormony Ci buzują. Nasza kadra już nie istnieje bez Ciebie, bez względu czy jesteś chuda jak patyk, czy zamienisz się w baryłkę. My Cię nadal potrzebujemy, i nie wyobrażam już sobie pracy bez Ciebie. Przepraszam pracy bez Was- zaśmiał się- Tak długo jak będziesz czuła się na siłach, żeby z nami pracować tak długo zostaniesz. Umowa stoi?
-Stoi- podeszłam i przytuliłam się do niego- Dziękuję.
-Nie to my dziękujemy- pocałował mnie w czubek głowy- I gratuluję. Nie przejmuj się Michiemu przekażę gratulację.
-Serio? Wszyscy od razu wiedzą, że to Michael?
-Tak kochana.
Z uśmiechem na ustach mogłam wrócić do mojego pokoju. Plan był prosty, szybka kąpiel, i planowanie kolejnych konferencji dla chłopaków już w łóżku.
Zamknęłam drzwi, zapaliłam światło i o mało co nie dostałam zawału.
-Co Ty tutaj robisz?

_________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Czekam na Wasze opinie odnośnie trzynastki :) Domyślać się kogo zastała w pokoju Emma? :D
Czternastka najprawdopodobniej pojawi się dopiero po majówce.
Buziaki, 
Ala :*

sobota, 18 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XII

Przerażenie. Strach. Niemoc. Tyle widzę w jej oczach. Zero radości, zadowolenia. Nie ma żadnego pozytywnego uczucia.
Prostokąt, który trzyma w dłoni raczej nie jest jej marzeniem. Nie patrzy na mnie, tylko na dwie pionowe kreski.
-Emma- widzę łzę płynącą po jej policzku- Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku Michi. Nie widzisz tego?- kręcę przecząco głową- Więc wyjaśnię Ci to. Jak wyobrażasz sobie wychowanie tego dziecka? Ojciec którego przez około trzysta dni w roku nie ma w domu. Matka, która nie lubi dzieci i nigdy nie marzyła o ich posiadaniu. Nie wiem jak Tobie, ale mi to nie wygląda na idealną rodzinę. Po prostu boję się, że.. znowu kogoś zawiodę.
-Hej, spójrz na mnie- w końcu odwraca wzrok w moją stronę- Nie pozwolę Ci tak myśleć. Może zajmie nam to dłużej niż innym, ale damy radę. Będziemy idealnymi rodzicami, będziemy idealną rodziną.
-Michi fakt, że to dziecko jest nic nie zmienia. Ja nadal nie potrafię Ci wybaczyć.
-Na to też przyjdzie czas. Mamy w końcu na to całe życie- uśmiecham się do niej, i widzę cień uśmiechu pojawiający się na jej twarzy- Tylko pozwól mi się do siebie zbliżyć.
-Małymi kroczkami?
-Małymi- obejmuję ją ramieniem, i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie odsuwa się. pozwala mi na tą małą czułość
Nasze życie teraz się zmieni, mam wrażenie, że nawet nie wiemy jak bardzo. Czy się boję? Oczywiście, że tak ale Ona boi się bardziej, dlatego muszę stwarzać pozory silnego i pełnego odwagi faceta.
-Będziesz o siebie dbać. Musisz iść do lekarza, i zero alkoholu. A poza tym nie wychodzisz nigdzie bez kurtki, okej?- kiwa twierdząco głową- Nie możecie mi się przeziębić.
-Dobra, dobra. Po pierwsze muszę iść do lekarza po powrocie do Austrii, o reszcie nie myślę.
-Nie pomyślałem o tym. Ale masz rację. A teraz musisz odpocząć, zostawię Cię nie chcę Ci przeszkadzać- wstałem i dałem jej całusa w czoło- Dobranoc Em.
-Michi możesz zostać? Nie chcę zostać sama- wracam do łóżka i kładę się koło niej.
Patrzy na swój brzuch, ciągle idealnie płaski. Ciągle nie zdradzający tego co wydarzy się za jakieś osiem miesięcy. Po chwili samego patrzenia kładzie swoją rękę na brzuchu. Trwa tak, przez jakiś czas aż w końcu zasypia. Nie zostaję jej dłużny, w końcu też odpływam.

***

Obudziłam się rano, w moim łóżku nie było już Michaela. Podejrzewałam, że już od dawna jest w swoim pokoju lub nawet już jest na stołówce i je śniadanie. Spojrzałam na zegarek 07:45, no to Em masz aż piętnaście minut na wyszykowanie się i pojawienie się na dole. Szybko zerwałam się z łóżka dzięki Bogu, dzisiaj obyło się bez mdłości. Równo o 08:00 pojawiłam się w hotelowej stołówce, w pomieszczeniu byli już wszyscy, nawet Kuttin. Zdecydowałam się usiąść koło trenera, i całej kadry. Dzisiejsze śniadanie chciałam zjeść w spokoju. 
-Za dwie godziny musimy pojawić się na skoczni. Dobrze się już dzisiaj czujesz?-czułam to przeszywające spojrzenie trenera.
-Dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej, za dwie godziny wszyscy będziemy gotowi- uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść moje musli.
Na skoczni o dziwo też pojawiliśmy się punktualnie, byłam w szoku. Czekały mnie dzisiaj dwa wywiady odnośnie formy chłopaków, jaką przygotowaliśmy na Turniej. Na udzielenie ich miałam prawie trzy godziny, bo właśnie tyle czasu zostało mi do zawodów. 
Jeśli mam być szczera to zaczynam rozumieć dlaczego ludzie nie lubią dziennikarzy. Te ich debilne pytanie, czasami rozkładały mnie na łopatki. Do tego ta różnorodność  pytań, jakbym się uparła to mogłabym na wszystkie odpowiadać tak samo. Po skończeniu mojej pracy, stanęłam przed domkiem reprezentacji Austrii, wiedziałam że chłopacy próbują się skupić, więc nie chciałam za bardzo im przeszkadzać. 
Po jakimś czasie chłopacy powoli zaczęli opuszczać mały domek, każdemu z osobna życzyłam udanego konkursu. 
-Rozmawiałaś z nim?- zza moich pleców usłyszałam głos Gregora- Wiesz o czym.
-Jeśli pytasz się czy rozmawiałam z Michim, o tym że jestem w ciąży to tak. 
-Tak? To znaczy, że miałem rację? Test był pozytywny?- cieszył się jak dziecko
-Tym razem, miałeś. Ale Grzesiu zamilkniesz, i nikomu o tym nie powiesz. Nie chcę, żeby wszyscy od razu wiedzieli, że nowa rzeczniczka jest w ciąży ze skoczkiem. Okej?
-Em, ja nie jestem Kraftem- puścił mi oczko.
Konkurs minął bez większych przeszkód, i upadków. Wygrał Stefan, drugi był Severin a trzecie miejsce zajął Michi. Kamilowi udało się się wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Czekała nas jeszcze krótka konferencja prasowa dla najlepszej trójki, i mogliśmy udać się do hotelu po swoje walizki. Wieczorem czekała nas podróż do Garmisch- Partenkirchen. Jutro wieczorem miały odbyć się kwalifikacje, za to pojutrze każdy miał dzień wolny. Mieliśmy urządzić sobie skromną imprezę sylwestrową.
Po dwóch i pół godziny byliśmy już w nowym hotelu, okazało się że razem z nami zamieszkała reprezentacja Polski. Pewne więc było, że nie ominie mnie spotkanie z moim kuzynem, nie spodziewałam się że stanie się to aż tak szybko.
-Unikasz mnie. Czemu?- wpuściłam Kamila do pokoju
-Nie unikam Cię, czemu miałabym to robić. Po prostu ostatnio jestem naprawdę zajęta, i nie miałam czasu na rozmowę. Przepraszam- uśmiechnęłam się do chłopaka
-Emciu znamy się dobre dwadzieścia trzy lata, i właśnie dlatego nie wierzę Ci. Powiedz mi jaka jest prawda, bez ściemy.
-Musiałam się oswoić z tą sytuacją. Potrzebowałam czasu na przyzwyczajenie się do codziennego widywania Michaela. Poza tym- lekko ściszyłam głos- Jestem w ciąży.
Czekałam na wybuch skoczka, na jego złość. I na słynny zwrot "Zabiję Go".
-W ciąży? -nie umiałam nic wyczytać z jego twarzy- Em Ty nie cierpisz dzieci, nigdy nie chciałaś ich mieć. A teraz mówisz, że jesteś w ciąży?
-Nie lubię. Nie chciałam, i nie chcę. Ale nie zmienię tego, że jestem w ciąży.
-Mądra dziewczynka- poczułam cmoknięcie w głowę- Ale Go i tak zabiję i nadal Go nie lubię.
-Wiem, ale to nie tylko jego wina- puściłam mu oczko.
Z Kamilem posiedzieliśmy jeszcze z dobrą godzinkę, pewnie posiedzielibyśmy jeszcze dłużej ale zadzwonił do niego Łukasz, że ma jakąś ważną sprawę. Kamil momentalnie wyszedł z mojego pokoju, a właściwie to z niego wybiegł rzucając tylko "Do jutra."
Nie miałam co robić, więc w końcu po kilku dniach odpaliłam moją prywatną pocztę. Miałam kilka nieodebranych wiadomości. ale szczególnie jedna przyciągnęła mój wzrok.

"OD: THOMAS
                               Hej Em, żyjesz w ogóle? Mogłabyś się do nas odezwać :) Cały Bayern za Tobą  tęskni. Miałaś nas odwiedzić i co? Kiedy to się stanie? 
Mam nadzieję, że dobrze Ci się żyje w Austrii :) Liczę, że chłopacy traktują Cię tak dobrze jakbyśmy my to robili.
Wyślij mi chociaż głupie "U mnie wszystko w porządku" :)
Całuję Thomas. "

Thomas. Zapomniałam o nim. Zapomniałam o tym, że miałam przyjechać do Monachium. Strasznie mi teraz głupio. Zajęłam się sobą, swoimi sprawami i zapomniałam kompletnie o moim wyjeździe do Monachium.

"DO: THOMAS
Tomciu przepraszam, że tak długo się nie odzywałam ale miałam tyle spraw na głowie, że zwyczajnie zapomniałam o moim przyjeździe do Was. 
Obiecuję, że jak tylko będę miała chwilę wolnego to Was odwiedzę :) Dobra? 
A co do Austrii. Myślę. że traktują mnie tak samo dobrze jak Wy. 
Całuję Em."

Zamknęłam mojego laptopa, chwyciłam w dłoń kubek z gorącą czekoladą i poszłam na balkon. Lodowate, górskie powietrze uderzało w moje policzki. Zupełnie nie przeszkadzała mi minusowa temperatura. 
Po chwili poczułam na moich ramionach kurtkę, a w tali poczułam silny męski uścisk.
-Jesteś uparta. Mówiłem, o wychodzeniu na zewnątrz bez kurtki? Myślałam, że chociaż raz mnie posłuchasz- miałam dosyć jego gadania. 
Szybko odwróciłam się, i już stałam twarzą twarz z blondynem. Patrzył głęboko w moje oczy, już chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu. Wpiłam się mocno w jego ciepłe usta...

__________________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Jest nasza dwunastka! Po mękach w końcu udało mi się skleić jakąś zapchajdziurę.
PS. 1 Chciałabym życzyć powodzenia wszystkim gimnazjalistom! Nie stresujcie się i napiszcie najlepiej jak potraficie! :)
PS. 2 Kolejny pojawi się za tydzień :)
Buziaki,
Ala ;*

sobota, 11 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XI

Przysięgam zabiję ich kiedyś. Odnoszę wrażenie, że nie mają pojęcia, że się puka do drzwi. Czas chyba zamykać je na klucz.
Stałam oparta rękoma o umywalkę i patrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Po moich zapadniętych policzkach nie było już śladu. Mimo, że byłam strasznie blada to i tak moja twarz wyglądała lepiej niż jeszcze trzy tygodnie temu.
A może Gregor ma rację?
Przestań. Nie jesteś w ciąży. Nie ma takiej opcji. Masz się teraz skupić na sobie i na pracy dla kadry, nie możesz sobie pozwolić na dziecko.
Zwłaszcza, że nienawidzisz jego ojca. Przestań! Michi nie jest ojcem, bo nie ma żadnego dziecka i tyle.
Lepiej skup się na dzisiejszym dniu. Za godzinę musisz być na skoczni. Czekają Cię kwalifikację, potem konferencja prasowa całej kadry. To ważny dzień, bo to Twój pierwszy oficjalny dzień z kadrą. Weź się w garść Stoch!
Ubrałam się w rurki, bluzkę i sweterek. Na wierzch ubrałam kurtkę reprezentacyjną i czapkę z logiem sponsora. W takim wydaniu możesz pokazać się ludziom. Na dole w holu czekała już cała reprezentacja, no może poza Kuttinem. Najważniejszy i jak zawsze najbardziej spóźniony.
Po około piętnastu minutach w końcu wpakowaliśmy się do autobusu. Na szczęście mogłam usiąść ze sztabem na przodzie. Ominęły mnie pytania Gregora, pocieszania Stefana i spojrzenia Michaela.
W kwalifikacjach mieli brać udział wszyscy poza Hayboeckiem. Dlaczego właśnie wszyscy poza nim? Tego już mi nikt nie wytłumaczył.
W domku panował istny burdel, każdy z zawodników się przebierał i walczyła ze swoimi nartami. Z racji, że już raz nimi oberwałam nie chciałam tego powtórzyć, więc stwierdziłam że poczekam na nich na zewnątrz. Każdemu z osobna życzyłam szczęścia i dałam ostrego kopniaka w tyłek.
Stanęłam w miejscu przeznaczonym dla dziennikarzy, czyli w miejscu gdzie zawsze jest największy tłok. Tak liczyłam, że Michi mnie tutaj nie znajdzie. Myliłam się...
-Jak się czujesz? Gregor wspominał, że chyba czymś się zatrułaś.
-Już jest lepiej, dzięki za troskę- sztucznie się uśmiechnęłam
-Jaka Ty jesteś uparta!
-Słucham?
-Nie widzisz jak ja się staram? Tak cholernie mi na Tobie zależy, ale Ty każdy mój ruch w Twoją stronę dusisz już w zarodku. Będę nadal o nas walczył, ale Em- spojrzał prosto w moje oczy- Sam nie dam rady, musisz mi w tym pomóc.
-Michi widzę, wszystko to widzę. Ale musisz pamiętać, że Ty naprawdę mnie skrzywdziłeś. Czegoś takiego nie zapomina się w przeciągu tak krótkiego czasu- tylko nie płacz, proszę nie płacz- I chociaż bardzo chciałabym Ci zaufać ja po prostu.. nie potrafię.
-Czyli mnie nie nienawidzisz?
-Nie nienawidzę Cię, co nie równa się z tym że Ci ufam. Okej?
-Okej. To i tak lepszy start niż myślałem- uśmiechnął się tak jak tylko On potrafi
-Pewnie tak.
Rozmowa z blondynem nie okazała się tak straszna jak myślałam. Niestety utwierdziła mnie w dwóch rzeczach. Po pierwsze ten idiota nie jest mi obojętny, a po drugie nigdy nie będziemy razem.
Po kwalifikacjach przyszedł czas na moją pierwszą oficjalną konferencję prasową.
-Mam do Was wszystkich ogromna prośbę. Nie ośmieszcie mnie na mojej pierwszej konferencji. Dobra?
-Jasne- odpowiedzieli wszyscy chórem
Po półtorej godziny było już po wszystkim, byłam wdzięczna chłopakom, bo jak na nich to byli wyjątkowo spokojni.
Pogoda była dzisiaj wyjątkowo ładna, więc po powrocie do hotelu zdecydowałam się wybrać na spacer. Z takiej pogody w końcu trzeba korzystać.
-Mogę się przyłączyć?
-Skoro musisz to pewnie. Ale nie będziemy rozmawiać o dzisiejszym poranku.
-Okej.
Szliśmy przez dłuższy czas w milczeniu, chyba oboje potrzebowaliśmy takiego momentu wytchnienia.
-Em, przepraszam ale ja nie mogę. Muszę zadać Ci pytanie.
-O co tym razem Grzesiu?
-Który to tydzień?- moja mina musiała wyglądać komicznie
-Tydzień czego? Bo chyba nie rozumiem.
-U mojej siostry wyglądało to dokładnie tak samo. Poranne mdłości, kilka kilo więcej, duży apetyt no i te zmiany nastroju.
-Twierdzisz, że jestem gruba?- zaśmiałam się
-Nie. Twierdzę, że jesteś w ciąży.
-Gregor! Nie jestem, w ciąży. Nie mogę być. Daj spokój.
-Kupisz test? Tak dla pewności
-Jak Ty się czepiasz- przeszywał mnie wzrokiem- Okej, w najbliższej aptece kupię test. Zadowolony?
-Tak- zaczął się szczerzyć.
Jak się okazało najbliższa apteka znajdowała się kilkanaście metrów dalej. Nie pozostało mi nic innego jak wejście do niej. Kupiłam trzy testy, zupełnie innych firm i jak najszybciej wyszłam z ciepłego pomieszczenia.
-Masz?
-Mam. Skończmy ten temat.
-Jakby Cię nie zmusić, to nigdy byś tego nie sprawdziła
-Nie mam czego sprawdzać.
-Dobrze, dobrze. Przekonamy się.
-Mówiłam Ci już kiedyś, że Cię nie cierpię- uśmiechnął się
-Już kilka razy to od Ciebie słyszałem
-Widać za mało.
Nasz spacer lekko wymknął nam się spod kontroli. W hotelu właśnie był czas kolacji, więc zdjęliśmy nasze kurtki i podeszliśmy do stolika naszej kadry. Gregor usiadł koło Didla więc jedynym wolnym miejscem, było już krzesło koło Michiego. Wiem, co kombinują te diabły. Zachciało im się bawić w biuro matrymonialne..
Posiedzieliśmy trochę przy stole, zjedliśmy pyszną kolację, a potem po prostu sobie gadaliśmy. W rezultacie do pokoju dotarłam około dwudziestej pierwszej.
Ten dzień był wyjątkowo długi. Zdjęłam kurtkę, z której kieszeni wypadły testy ciążowe. Leżały na podłodze z dobrą chwilę, dopóki  zorientowałam się, że przecież nie mogą tam tak wiecznie leżeć.
Wzięłam je do ręki i zaniosłam je do łazienki na półeczkę. Do zrobienia ich muszę dojrzeć...
Po wyjściu z łazienki, usłyszałam pukanie do moich drzwi. "Nauczyli się pukać. Pewien sukces już jest" 
-Proszę- zza drzwi wyłoniła się głowa Michaela
-Mogę?- wskazałam głową, żeby wszedł
-O co chodzi Michi?
-Mam problem. Stefan zajął łazienkę i nie zanosi się, że zamierza wyjść. A ja naprawdę chciałbym już pójść spać. No ale najpierw chciałbym się wykąpać.
-I chcesz to zrobić u mnie, tak?- zaśmiałam się
-No tak- pierwszy raz widziałam jak się zawstydził
-Łazienka jest Twoja- uśmiechnęłam się
-Dziękuję. Jesteś cudowna.
-Tak. Idź bo się rozmyślę.
Trzeba przyznać, że Michi w łazience spędza mnóstwo czasu. Siedzi właściwie tam tyle co ja.. Chyba za dużo Hayboeck. Ogranicz to.
-Em- odwróciłam się w jego stronę, i zauważyłam trzy małe pudełeczka w jego prawej ręce- Em to jest to co myślę?
-A co myślisz? To testy ciążowe Michaelu
-Twoje? Czy to oznacza, że...
-Nie zrobiłam ich jeszcze- nagle posmutniał- Boję się
-Zrób. Razem poczekamy na wynik.- lekki cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy- To nic nie znaczy, spokojnie. Poczekam tu.
Usiadłam na łóżku obok blondyna, w jednej ręce trzymając pewnego rodzaju wyrok, a na drugiej ręce czułam mocny uścisk Michaela.
Kiedy usłyszałam dźwięk timera, moje serce na chwilę mi zamarło, a ręka Michela jeszcze bardziej zacisnęła się na mojej dłoni. Spojrzałam jeszcze w jego błękitne oczy, chyba chciałam znaleźć w nich potwierdzenie, że ciągle tutaj jest.
Spojrzałam na prostokąt niewielkiej wielkości, i znajdujące się na nim tak bardzo niechciane dwie pionowe kreski...

_____________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Przybywam do Was z jedenastką :) I stwierdzam, że jestem z niej zadowolona :o 
PS. 1 Nie macie się co bać, Stefan i Emma do końca mojego żywota zostaną tylko przyjaciółmi :)
PS. 2 W końcu udało mi się napisać coś dłuższego :D 
PS. 3 Co myślicie o tym, że Em jest w ciąży? :)
Miłego weekendu :)
Buziaki, 
Ala ;*

czwartek, 9 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ X

Siedzieliśmy w moim pokoju z Gregorem i Stefanem. Didl i Fetti nagle tajemniczo zniknęli, chociaż podejrzewamy, że właśnie gdzieś ukradkiem jedzą kolejną czekoladę. A Michi? Nie wiem, zupełnie mnie to nie obchodzi.
"Jasne, oszukuj się tak dalej"- widać tylko moja podświadomość zna prawdę.
-Jak mogłaś nas tak oszukać? Nie ładnie tak kłamać.
-Wiedziałam, że jak powiem Ci prawdę to cała kadra za pięć minut też będzie ją znać.
-Wcale nie. Ja umiem dochować tajemnicy
-Kraft, wszystkie plotki w naszej kadrze pochodzą od Ciebie. Jesteś miły, więc ludzie mówią Ci prawie całą historię swojego życia. Jesteś takim naszym biurem informacji- oboje z Gregorem zaczęliśmy się śmiać
-Dobra cicho już. Może lepiej porozmawiamy o Tobie Em?
-O mnie? Nie ma o czym- ironicznie się do niego uśmiechnęłam
-Widziałaś minę Michiego, jak okazało się że to jednak naprawdę Ty?- żałuję, że mój wzrok nie zabija
-Widziałam, wszystkie wasze miny. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia
-Jesteś okrutna.
-Nie zaprzeczę- puściłam im oczko- Dobra idziemy spać. Jutro czeka nas ciężki dzień
-Nie zmieścimy się w trójkę w Twoim łóżku
-Oczywiście, że nie. Nawet o tym nie pomyślałam. Wynocha do swoich łóżek- pocałowałam każdego w policzek i wskazałam drzwi.
-Dobranoc
-Dobranoc Em.
Wyjęłam z szafy piżamę i kosmetyczkę, zdecydowanie należała mi się długa i gorąca kąpiel.
Kiedy po około trzydziestu minutach zaczynało mi być słabo od wysokiej temperatury wody, w końcu trzeba było wyjść z wanny.
Siedział na łóżku, z głową schowaną w dłoniach. Nawet po moim trzaśnięciu drzwiami, nie podniósł wzroku
-Co Ty tu robisz?- nawet nie drgnął- Michi do cholery czemu tutaj siedzisz?
-Em musimy porozmawiać
-Chodzi o sprawy służbowe?
-Nie. Doskonale wiesz o co chodzi- nadal siedział na łóżku
-Jeśli nie chodzi o pracę, to wyjdź- wstał, dzieliły nas już tylko centymetry
-Przecież wróciłaś. Wróciłaś do nas- położył dłonie na mojej talii
-Nie Michi. Wróciłam tak jak chciałeś- zrzuciłam jego ciepłe dłonie- Wróciłam nie dla Ciebie, a pomimo Twojej osoby- widziałam łzy w jego oczach- Jeśli możesz to wyjdź.
-Nie poddam się tak łatwo, Em.
Gratuluję Stoch. Pokazałaś mu, że jesteś suką bez uczuć. Uwierzył, że już naprawdę nic do niego nie czujesz. Jesteś z siebie dumna?
Pamiętaj, chociaż miałabyś ryczeć całą noc rano wyjdziesz jako piękna i uśmiechnięta rzecznik prasowa. Okej?

***

Wraca, wkurzony jak nigdy. Nie pamiętam czy kiedyś w ogóle widziałem go w takim stanie. Trzaska drzwiami od pokoju, chwilę później zatrzaskuje się w łazience. Po dziesięciu minutach wychodzi, patrzy na mnie wzrokiem, który mówi wszystko. Kładzie się do łóżka i przykrywa kołdrą po czubek głowy.
"Dzisiaj sobie chyba nie porozmawiamy.." 
Jeśli on wygląda jak siedem nieszczęść to w jakim stanie musi być Em. Biorę telefon i wysyłam jej sms'a.

           "DO: Em
Jeśli chcesz to mogę do Ciebie przyjść. Nawet jak nie chcesz to i tak przyjdę :)
                                                                                                                  S."

Czekam na odpowiedź pięć, dziesięć, piętnaście minut i nic. Czyli albo śpi, albo ryczy... Kobieta..
Idiota koło mnie nie daje znaków życia, więc ubieram bluzę i wychodzę w kierunku pokoju brunetki.
Zapukałem raz.. Drugi.. Nie usłyszałem nawet cichego "Proszę", więc otworzyłem drzwi. Było ciemno jak.. wiemy w czym.
Po zamknięciu drzwi słyszałem tylko ciche pochlipywanie spod kołdry. 
Wślizgnąłem się do łózka, nie trwało to nawet minutę jak poczułem oplatające mnie ręce.
Są z Michimi identyczni. Oboje udają, ze są tacy silni, że potrafią żyć bez siebie. Jasne.. Tak naprawdę każde z nic cierpi, tylko cierpią tak że nikt tego nie widzi. Jeśli oni nie będą razem to ja nie nazywam się Stefan Kraft.
-Dziękuję- usłyszałem jej cichy głosik
-Cii, śpij. Zostanę tutaj- pocałowałem ją w czubek głowy i widziałem jak zamyka oczy

***

Kiedy obudziłam się koło ósmej rano Stefana już nie było w moim pokoju. Mimo tego wiedziałam, ze był tutaj całą noc. Usiadłam na łóżku i w tym momencie zrobiło mi się naprawdę niedobrze. No super brakuje jeszcze, żebym się zatruła..
Wstanie z łóżka wiązało się z ogromnymi zawrotami głowy i niestety wymiotami również. 
Pierwsze dni pracy, a Ty już jesteś chora Stoch. Gratuluję. Oby tak dalej.
-Zatrułaś się? Wyglądasz okropnie
-Dzięki Gregor, Zawsze umiesz mnie pocieszyć- sztucznie się do niego uśmiechnęłam
-No wiem wiem- przesłał mi buziaka- Emciu a może Ty.. No wiesz.
-Wynocha!

________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Dały mi mnóstwo motywacji :*
Ten rozdział pisałam cztery razy, aż w końcu udało mi się coś wyskrobać :D Jeśli chodzi o następny rozdział to myślę, że będzie jakoś za tydzień :)
Miłego dnia,
Ala ;*




sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ IX

-Austria? Nie ukrywam, że byłem pewny, że wybierze Pani Bayern.
-Jeśli mam być szczera to szłam tutaj z zamiarem podpisania stypendium z Bayernem.
-Mogę spytać co skłoniło Panią do zmiany decyzji?
-Właściwie to nie wiem- przecież nie powiem mu, że skłonił mnie do tego dupek, w którym jestem zakochana po uszy- Chyba fakt, że będę często mogła widywać się z moim kuzynem
-Rozumiem- po raz pierwszy się uśmiechnął- W takim razie pierwszym zadaniem będzie Turniej Czterech Skoczni, następnie sezon zimowy, sezon letni i część sezonu 2015/16, ale również tylko do Turnieju. Ta impreza będzie wyznacznikiem Pani stypendium.
-Oczywiście. To wszystko panie profesorze?
-Myślę, że tak. W razie problemów proszę kontaktować się z uczelnią, lub bezpośrednio ze mną.
-Mam nadzieję, że nie będzie to potrzebne.
-Ja również. W takim razie, do widzenia.
-Do widzenia.
Śnieg sypie jak cholera, a mnie czeka droga do Zakopanego. Podejrzewam, że będzie to o wiele dłuższa droga niż zwykle.
Po prawie ośmiu godzinach udało mi się w końcu zajechać pod dom Stochów. Teraz jeszcze głęboki wdech, pierś do przodu i idź tam. Przecież reakcja Kamila na twój wybór nie może być aż tak zła. Zrozumie to. Chyba..
-Zwariowałaś?! Nie odpowiadaj, po Twojej decyzji wnioskuję że tak. Jesteś jakąś masochistką?! Przez rok chcesz widywać kogoś, kto tak bardzo Cię skrzywdził? Przypomnieć Ci jak przez prawie dwa tygodnie nie było z Tobą w ogóle kontaktu, właśnie przez Austrię.
-Nie przez Austrię, a jednego Austriaka, jeśli chcemy być konkretni- zabijał mnie wzrokiem
-Ewa powiedz jej coś bo ja zwariuje!
-Kamil, ja jestem dorosła! Przyzwyczaj się do tego w końcu!
-Jakbyś była dorosła to nie zachowywałabyś się tak jak teraz. Nie byłabyś taką egoistką. Myślałaś w ogóle o nas jak postanowiłaś się zamknąć na dwa tygodnie w domu?! Myślałaś jak my się czujemy?! Nie było z Tobą kontaktu. Dokładnie tak samo zachowałaś się po śmierci swoich rodziców! Emma dorośli ludzie tak nie robią!- zabolało.
-Posłuchaj mnie. Moich rodziców w to nie mieszaj! Nie masz takiego prawa- poczułam jak po policzkach płynie mi słonawa ciecz- Austria była moim marzeniem od początku, i żaden pieprzony idiota nie zabierze mi mojego marzenia! Nawet jeśli będę miała płakać całymi dniami, to pojadę do tej Austrii! A wiesz dlaczego?- lekko ściszyłam głos- Bo Stochowie się nie poddają.
-Em przepraszam, nie powinienem poruszać tematu wujka i cioci- podszedł i mocno mnie przytulił- Proszę Cię uważaj na siebie. Nie mogę Cię stracić.
-Będę uważać.
Wigilię i pierwszy dzień świąt spędziłam z dwoma pokoleniami Stochów. To zdecydowanie były dwa najdłuższe dni w moim życiu. W drugi dzień świąt uparłam się, że muszę wrócić do mojego domu. Pretekst, że muszę przygotować się do wyjazdu był idealny. W Oberstdorfie pojawić się miałam dwudziestego siódmego grudnia wieczorem, lub dwudziestego ósmego grudnia rano. Zdecydowałam się na pierwszą opcję. Z tego co się orientowałam, o mojej decyzji wiedział tylko zarząd. Nawet Kuttin nie wiedział nic o tożsamości nowego rzecznika prasowego. Odpowiadało mi to, bo chyba jeszcze sama musiałam oswoić się z moją decyzją.
W moim domu, oprócz paru uschniętych kwiatów nic nie zmieniło się przez te kilka tygodni.
Zaniosłam walizkę do sypialni, a potem poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Dobrze jest w końcu wrócić do domu. Co prawda tylko na półtora dnia, ale warto. Niech ktoś mi tylko powie, że życie ludzi po dwudziestce jest proste...
Kiedy w końcu wygodnie ułożyłam się pod kocem, w ręku trzymałam kubek z gorącą herbatą, a drugą przełączałam kanały w telewizorze, mój telefon postanowił zadzwonić... Żeby nie było telefon leżał na drugim końcu pokoju. Zanim zdążyłam wygrzebać się spod koca, dzwonek umilkł. Jedno nieodebrane połączenie od STEFCIO.
-Czemu nie odebrałaś?
-Musiałam dotrzeć do telefonu. Też się cieszę, że Cię słyszę- zaśmiałam się
-Tego dźwięku mi brakowało. Em dzwonię bo mam jedno pytanie
-Chyba nawet wiem jakie. Wal śmiało- teraz to on zaczął się chichotać
-To ty jesteś naszą nową rzeczniczką?
-Nie powiem Ci. Oficjalnie jeszcze nigdzie nie jestem rzeczniczką, muszę podpisać papiery.
-No Em, proszę..
-Ale zamilkniesz i nikt nie dowie się o mojej decyzji od Ciebie? Obiecaj.
-Przecież mnie znasz. Zamilknę na wieki- taa na wieki czyli za pięć minut cała kadra będzie wiedziała- Em jesteś tam?
-Wybrałam Bayern- musiałam skłamać- Przepraszam Stefciu.
-Rozumiem, to najlepsza decyzja. Zawsze będę Cię wspierał, wiesz o tym?
-Oczywiście, że wiem. Odwiedzę Was kiedyś.
-Kiedyś?! Jak najszybciej.
-Dobrze. Jestem trochę zmęczona, zdzwonimy się kiedy indziej?
-Jasne. Dobranoc Em.
-Dobranoc Stefciu.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na stół.
Poszłam wziąć szybki prysznic i migiem do łóżka pod ciepłą kołdrę. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Czas wstawać, trzeba się spakować i ruszyć do Oberstdorfu.
Kilka godzin później wchodziłam do hotelowej recepcji.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- przywitała mnie młoda recepcjonistka
-Dzień dobry. Mam rezerwację na nazwisko Emma Stoch.
-Chwileczkę. A tak pokój 313. Trzecie piętro, czwarte drzwi na lewo.
-Dziękuję.
Pokoik był bardzo przytulny. Duże łóżko, kącik z sofą i stolikiem, balkon i łazienka. Idealnie wręcz. Z reprezentacji nie ma jeszcze nikogo, więc mam czas wolny. Spotkanie podobno jest około 18, zdążę jeszcze się rozpakować i wziąć szybki prysznic po podróży.

***

Pokój jak zawsze dzielony z Kraftem. Mamy jeszcze pół godziny do spotkania ze sztabem. Jak zawsze, jak co roku będziemy słuchać o tym samym.. Położyłem się na łóżku i udawałem, że obchodzą mnie historie mojego przyjaciela.
-Wybrała Bayern- wiedział jak przyciągnąć moją uwagę- Rozmawiałem z nią wczoraj. Wydaje mi się, że była pewna tej decyzji..
-Cholera.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a chwilę później zobaczyliśmy głowę Gregora.
-Spóźnimy się zaraz. Idziecie?- niechętnie ale obaj udaliśmy się w stronę drzwi.
W sali oprócz Kuttina była jeszcze jakaś osoba, siedziała w fotelu więc nie widziałem twarzy. Zastanawiałem się czy to właśnie nasz nowy rzecznik. Po prawie dziesięciu minutach wszyscy w końcu się zeszli.
-Cieszę się, że nikt z Was się nie spóźnił- oj dostanie nam się za to- Przejdźmy do rzeczy. Na początku chciałbym Wam przedstawić naszego nowego członka sztabu. Naszego nowego rzecznika prasowego. Chociaż jak tak dłużej o tym myślę, to już się znacie. Chłopcy, nasza nowa rzeczniczka prasowa Emma Stoch.
Postać siedząca w fotelu to moja Em. Naprawdę ona. Stała przed nami uśmiechnięta, pewna siebie i naprawdę zadowolona. Widziałem iskierki w jej oczach. Patrzyła w kierunku gdzie siedział Stefan z Gregorem. W moją stronę nawet nie zerkała.
-No tak, my raczej się już znamy. Z mojej strony postaram się, żeby ten rok dla kadry był wyjątkowy. A co za tym idzie miło by było, żebyście- teraz patrzy prosto na mnie- nie utrudniali współpracy. 
Jej oczy momentalnie się zmieniają, nie ma w ich już nic co przypominałoby moją uśmiechniętą Em. Są teraz przepełnione smutkiem, żalem i przerażeniem.
"Em też się boję. Boję się, że Cię straciłem"- pomyślałem.

_____________________________________________________
Hej Kochane! :*
Wróciłam. Właściwie to miałam wrócić później, ale już zaczęłam tęsknić :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :) 
PS.1 Życzę Wam wesołych świąt, dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń! :*
PS. 2 Założyłam ask.fm jeśli macie jakieś pytania, lub po prostu chcecie ze mną popisać to zapraszam właśnie tam :)
Pozdrawiam i buziaki
Ala ;*