czwartek, 26 lutego 2015

ROZDZIAŁ I

Wyszedł. Dzięki Bogu, że wyszedł. Co za idiota wymachuje nartami, powinien trzymać je przy sobie. Palant.
-Emma! Jezu co się stało? Czemu tu jesteś? Czemu masz szwy? Opowiesz mi?
-A dasz mi w końcu dojść do słowa?- spojrzałam na kuzyna, który momentalnie usiadł na krześle obok łóżka- Dostałam nartami przez łeb, od jakiegoś skoczka. Nie znam Go, ale po akcencie stawiam na Niemca albo Austriaka.. Oto cała historia. A jak konkurs?- uśmiechnęłam się do skoczka
-Ty masz jednak szczęście. A konkurs spoczko, czwarte miejsce nie dla mnie. Wygrałem mała.
-Ile razy mówiłam Ci, żebyś tak do mnie nie mówił? Gratuluję staruszku wygranej.
-Ty małpo, jesteś tylko 5 lat młodsza- wystawił mi język- Kiedy wychodzisz?
-Hmm, kazali zostać mi na noc, jutro wyjdę. I będę znowu Cię męczyć,a teraz Ty mnie nie męcz. Won do domu, do żony! Naciesz się wolnym domem.
-Głupia jesteś. Do jutra- ucałował mnie w czoło, i wychodząc uśmiechnął się
-Głupia po Tobie- krzyknęłam do wychodzącego chłopaka.
Głowa bolała mnie jak cholera, mimo że wpakowali we mnie tony leków przeciwbólowych. Do tego dwa szwy, na szczęście w niewidocznym miejscu. Chyba naprawdę jestem zmęczona. Przykryłam się kołdrą po czubek głowy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Z PERSPEKTYWY BLONDYNA...
Czuje się jak idiota, jak mogłem uderzyć kogoś nartami?! No jak?! To trzeba być mną. Nie dziwię się, że dziewczyna nie chciała mnie nawet widzieć. A ja? Zamiast pójść do hotelu siedzę w szpitalu jak debil. Przed jej salą, i patrzę jak śpi, słodko i niewinnie.
Mam kwiaty, ale czy mam je zostawić? Pomyśli o mnie jak o prześladowcy..A w dupie.
Otworzyłem po cichu drzwi, nie obudziła się. Położyłem kwiaty na stoliku, i wyszedłem najciszej jak się dało.
-Jeszcze raz przepraszam- powiedziałem to prawie niesłyszalnym głosem
PERSPEKTYWA EMMY...
Obudziłam się rano, na szczęście już z mniejszym bólem głowy. Rozejrzałam się po sali, ciągle byłam sama. To co zmieniło się od wieczora to kwiaty leżące na stoliku. Zobaczyłam, że jest w nich liścik.
"Nadal nie wiem jak masz na imię, i Ty mojego imienia też nie znasz. 
Ale cholera ciągle jest mi strasznie głupio, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.
                                                          Michael"
Matko chłopak naprawdę się tym przejął. Będę na skoczni to postaram się go znaleźć, bo jak tak dalej pójdzie to chłopak zamęczy się na śmierć.
-Ewa! Dużo się spóźniłam?- znalazłam przyjaciółkę, jak zawsze robiącą zdjęcia
-Hej. Nie, może jakieś 20 minut. Jak się czujesz?
-Jak ktoś, kto dostał nartami- obie zaczęłyśmy się śmiać- Chcę znaleźć tego chłopaka, przyniósł mi kwiaty do szpitala. Chyba naprawdę się tym przejął.
-Kwiaty? A może się zakochał jak Cię trzepnął tymi nartami?
-Haha, bardzo śmieszne. A Ciebie przez przypadek ktoś nie trzepnął. Bo wygląda jakby trochę tak.
-Cicho. Twój wybranek skacze- spojrzałam do góry, na belce siedział blondyn, dokładnie ten sam co wczoraj. Odruchowo zaczęłam ściskać kciuki. Wylądował. Daleko i do tego z ładnym telemarkiem.
Wygrał, drugi był Kamil, najniższy stopień podium zależała do Severina,
Stanęłam przed domkiem Austrii i czekałam. Z domku po kolei wychodzili skoczkowie, większość z nich nie zwracała na mnie uwagi.
-Hej. Czekasz na kogoś?- zauważyłam niskiego bruneta.
-Tak, czekam na jednego z Twoich kolegów
-Jak się domyślam, czekasz na Michiego?- uśmiechnął się
-Yyy.. Pewnie tak. Jest tam jeszcze?- wskazałam na domek
-Tak. Przepraszam muszę lecieć. Miło było Cię poznać- uśmiechnął się
-Ciebie też. Emma Stoch- podałam rękę brunetowi
-Stefan Kraft. Przepraszam zapomniałem się przedstawić, Wybacz- posłał ostatni uśmiech i zniknął.
Czekałam 5..10..15.. minut, a blondyn nie wychodził, w końcu się wkurzyłam i weszłam do domku.Stał na środku tylko w bokserkach. Momentalnie odwrócił się w moją stronę.
-Eee.. przepraszam- czułam jak moje policzki robią się czerwone- Nie chciałam, po prostu chciałam z Tobą porozmawiać. A Ty tak długo nie wychodziłeś- uśmiecha się, nie on się ze mnie śmieje- Ej no! Nie śmiej się ze mnie, debilu- już chciałam wychodzić, kiedy chwycił mnie za rękę
-Nie wychodź. To było nawet śmieszne. Jak się czujesz? - naprawdę się martwi
-Lepiej, już nawet polubiliśmy się z moimi szwami, i nawet nie..
-Umówisz się ze mną?

_________________________________________________________
Hej :) 
Tak jak obiecałam, dodaje rozdział jeszcze w tym tygodniu :) Jest krótki, ale następne będą już dłuższe. Mam nadzieję, że Wam się podoba :)
Oglądacie dzisiaj konkurs? Jakie obstawiacie podium? :) Ja już w swojej głowie mam idealną trójkę :)
Mam prośbę, jeśli jesteście tutaj ze mną, to zostawcie po sobie chociaż mały ślad. To naprawdę motywuje do dalszej pracy :) 
Pozdrawiam i do następnego.
Ala :)

wtorek, 24 lutego 2015

PROLOG

-Ewa! Em! Pośpieszcie się, nie mogę spóźnić się na konkurs!
-Nie krzycz tak Kamilku, twoja żona zaraz zejdzie- ucałowałam kuzyna w policzek i poszłam szybko ubrać kurtkę,
Po około 10 minutach wszyscy siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy w kierunku Wielkiej Krokwi,
-Do później dziewczyny, muszę już iść. Nie chcę się jeszcze bardziej narażać Kruczkowi- puścił nam oczko i szybkim krokiem udał się w kierunku domków.
-Tęskniłam za tym miejscem, za tym powietrzem i ogólnie za atmosferą- spojrzałam na Ewę, która odwzajemniła mój uśmiech
-To idź, pozwiedzaj stare kąty. Później jakoś Cię znajdę
-Ok. W razie czego dzwoń- posłałam jej ostatni uśmiech i udałam się w ulubione miejsce na skoczni.
Zakopane, kompleks skoczni i całe miasto to było całe moje dzieciństwo. Pamiętam, że jak byłam mała, całą rodziną jeździliśmy na konkursy Pucharu Świata.Trochę się to zmieniło po śmierci moich rodziców, ale obiecałam im że nie zapomnę o Zakopanym i o skokach. Dla nich to było całe życie. To chyba głównie dlatego właśnie wybrałam mój kierunek studiów.
Szłam przez cały obiekt, wypełniony tysiącami uśmiechniętych ludzi, pewnie wyglądałam tak samo dopóki nie poczułam tego cholernie mocnego uderzenia w tył głowy. Zdążyłam się odwrócić i zobaczyć blond czuprynę. Potem jedyne co widziałam to ciemność.
Obudziłam się po jakimś czasie w szpitalu, widziałam tylko biały sufit. Obróciłam głowę w bok i zobaczyłam tego idiotę.
-Przepraszam- usłyszałam tylko cichy pomruk, nawet na mnie nie patrzył
-Odejdź stąd idioto, swoje narty trzeba trzymać przy sobie, a nie bić ludzi. I to po głowie!- tak mam dość wybuchowy charakter.
-Przepraszam, jeszcze raz. Naprawdę nie chciałem- pierwszy raz spojrzał na mnie
-Wyjdź proszę- już nie miałam siły się kłócić- Proszę wyjdź, chcę zostać sama.

_____________________________________________________________
Hej :)
Jest prolog, krótki ale jest. Mam nadzieję, że Wam się podoba i że zostaniecie ze mną na dłużej :)
Jeśli chodzi o bloga planuję dodawać rozdział raz na dwa/trzy tygodnie, wszystko będzie zależeć od ilości sprawdzianów w szkole :) Na razie mam ferie, więc pierwszy rozdział pojawi się na pewno jeszcze w tym tygodniu :)
W zakładce "BOHATEROWIE" możecie poznać najważniejsze postacie z mojego opowiadania.
Pozdrawiam i do następnego :)
Ala.