poniedziałek, 20 lipca 2015

ROZDZIAŁ XVIII

-Michi ale jak to do domu? Przecież..
-Wiem, że nie chcesz ze mną mieszkać. Ale tak sobie pomyślałem, że do czasu kiedy lepiej się nie poczujesz powinnaś ze mną zamieszkać. Em, przecież dobrze wiesz, że przy dwójce dzieci jest masa roboty. A ja..
-Dobrze. Zamieszkamy z Tobą do czasu, kiedy nie poczuję się lepiej. Ale Michi, chce żebyś wiedział że to nie potrwa długo.
-Jasne- uśmiechnął się, ale wyglądał mimo wszystko na przybitego- To jedziemy.
Po paru godzinach zajechaliśmy pod dom. Zapamiętałam go dokładnie tak, przez te parę miesięcy w ogóle się nie zmienił. Po wejściu do środka poczułam się jak zawsze tutaj, czyli bezpiecznie.Ten dom, strasznie przypomina mi mój rodzinny dom w górach.
Stałam na środku salonu może z dwie minuty, ale jak się rozejrzałam to nie było tutaj ani Michaela, ani dzieci. Spojrzałam na schody i weszłam nimi na piętro. Wszystkie drzwi były pozamykane, jedynie jeden pokój miał lekko uchylone drzwi. Kiedy zajrzałam do środka zdałam sobie sprawę z tego czyje to miejsce.
Jasne pastelowe ściany. Dwa małe,białe łóżeczka na wprost drzwi, a nad nimi zawieszone pluszowe litery tworzące imiona naszych dzieci. Oprócz tego stała szafa, komoda. Wszędzie gdzie się spojrzało leżały misie. W rogu pokoju stał ogromny szary fotel, a w nim siedział Michi trzymający Mię.
Widok blondyna z dzieckiem na rękach był rozczulający. Zachciało mi się płakać, ale nie wiedziałam z jakiego powodu. Przecież teoretycznie powinnam być szczęśliwa. Mam dwójkę cudownych dzieci, i mężczyznę, którego.. kocham?
-Śpią. Idziemy na dół?- nawet nie zauważyłam, kiedy zdążył położyć małą do łóżeczka.
-Jasne.
-A zapomniałbym, dla Ciebie jest łóżko w sypialni. Ja będę spał na kanapie, bo wiesz nie przewidziałem opcji..
-Michi, przestań. Nie przeszkadza mi spanie z Tobą, o ile będziesz trzymał łapki przy sobie- zaśmiał się i przytaknął głową.
Kolacja, i telewizor na tym miał polegać nasz cały wieczór. Dzieciaki spały spokojnie, nie było słychać nawet krótkiego szlochania. Kiedy w końcu wkręciłam się w jakiś film, telewizor został wyłączony.
-Prądu nie ma?- spojrzałam na blondyna siedzącego obok
-Nie. Sam go wyłączyłem. Em, możemy porozmawiać?
-O czym?
-W szpitalu powiedziałaś, że w ogóle nic o Tobie nie wiem, że w ogóle Cię nie znam.. Nie powiem trochę mnie to zabolało. Na początku pomyślałam, że się mylisz bo przecież znam Cię jak nikt inny. Ale przemyślałem to- w końcu na mnie spojrzał- I masz rację, poza tym że Kamil to Twój kuzyn, i tym że Twoi rodzice nie żyją nie wiem o Tobie nic..
-Wiesz, że lubię Bayern bardziej niż Barcelonę. Kocham jeździć samochodem, ale za to nie lubię serduszek i tego typu rzeczy
-To chyba i tak nadal za mało
-Co chcesz wiedzieć?- zdziwiłam się kiedy Michi wyciągnął z kieszeni kartkę złożoną kilka razy.
Jak się okazało lista Michiego była cholernie długa. Obejmowała prawie całe moje życie, począwszy od mojego ulubionego jedzenia, kończąc na tym jak się czułam kiedy dostałam od niego nartami. Skrupulatnie starałam się odpowiedzieć na jego pytania. Czasami było mi trudniej, ale zawsze jakąś odpowiedź otrzymywał. 
-Em obiecuję, że to jest już ostatnie moje pytanie.
-To je zadaj- spojrzałam na niego lekko się uśmiechając- Już nic gorszego mnie nie spotka
-Em czy Ty.. kiedykolwiek mnie kochałaś? Tylko bądź ze mną szczera, proszę.
-Czy Cię kochałam? Michi ja nadal Cię kocham, i to jest moim największym problemem. Pomimo tego wszystkiego co mi zrobiłeś, ja nie potrafię Cię nie kochać. Będąc w szpitalu wmawiałam sobie, że nie jesteś mi potrzebny. Łudziłam się, że dam sobie radę bez Ciebie... Ale teraz wiem, że nie tak to działa. Każdemu człowiekowi do życia, jest potrzebna druga osoba. Osoba na którą może liczyć w każdej sytuacji, osoba z którą może śmiać się cały dzień, ale również może go przemilczeć. Dla mnie właśnie Ty jesteś taką osobą.
-Emma, więc wróć do mnie. Zamieszkaj, ze mną ale nie ze względu na dzieci tylko, ze względu na nas. Proszę Cię
-Nie rozumiesz. Jesteś dla mnie taką osobą, ale z drugiej strony doskonale pamiętam wszystkie momenty kiedy się na Tobie zawiodłam. Chociaż bardzo bym chciała je wyrzucić z głowy, to nie potrafię. Wierzę, że będziesz idealnym ojcem dla naszych dzieci, i wierzę też że dla Ciebie jestem całym światem... Ale to wszystko niestety nie zwróci mi zaufania do Ciebie.
-Rozumiem.. Chociaż właściwie wiesz co?! Nie rozumiem, bo do cholery jeśli mnie kochasz to powinnaś ze mną być. Jeśli się kogoś kocha to robi się wszystko, żeby z nim być!- szedł w moim kierunku z zaciśniętymi pięściami, po raz pierwszy zaczęłam się go bać- Robi się dosłownie wszystko!- chwycił moją twarz, unieruchamiając ją tak, żebym patrzyła prosto w jego oczy. Jego uścisk był tak mocny, że nie mogłam poruszyć głową, poczułam że łzy zaczynają płynąć mi po policzkach. Nie rozluźnił uścisku tylko zaczął zachłannie mnie całować, nie liczyło się dla niego to, że nie chcę tego. Nie liczyłam się ja.
-Puść mnie- nie krzyczałam ja po prostu go błagałam, kiedy jego dłonie nie ustąpiły zaczęłam krzyczeć- Puszczaj mnie Michi!
Kiedy w końcu odsunął się kawałek ode mnie, mogłam swobodnie zacząć oddychać. Powoli rozmasowywałam moją obolałą od uścisku twarz. Patrzył na mnie wzrokiem nieobecnym, a jednocześnie przepełnionym zdziwieniem. Miałam wrażenie, że sam nie wiedział co właśnie się stało.
-Ja nie..
-Zamknij się! Nie pozwolę Ci nigdy więcej na coś takiego!- podeszłam do niego na tyle blisko, że byłam w stanie wymierzyć mu soczysty cios w policzek- Nigdy więcej nie dotniesz mnie w ten sposób. Właściwie to nigdy mnie nie dotkniesz. Swoim zachowaniem pokazałeś..- usłyszałam głośny płacz z pokoju na górze.- Ja pójdę.
Wchodząc po schodach próbowałam powstrzymywać łzy, nie chciałam żeby moje dzieci zobaczyły mnie w takim właśnie stanie. Tobias płakał tak głośno, że dziękowałam Bogu, że nie obudził swojej siostry. Wyciągnęłam go ostrożnie z łóżeczka, mimo wszystko nadal nie byłam pewna jak się obchodzić z dziećmi. Zaczęłam kołysać go w ramionach, kierując się w stronę ogromnego szarego fotela. Próbowałam zrobić wszystko, żeby przestał płakać ale w ogóle mi to nie wychodziło.. W pewnym momencie miałam ochotę popłakać razem z nim. Kiedy w końcu po równo trzydziestu minutach jak w zegarku zasnął, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami na dole. Doskonale wiedziałam, że oznacza to wyjście Michaela z domu, niestety oznaczało też płacz dwójki małych dzieci.

***

Było mi wszystko jedno. Wiedziałem, że tym dzisiejszym zachowaniem przekreśliłem wszystko. Ona nigdy mi nie wybaczy...
Szedłem oświetlonymi ulicami Innsbucka, dokładnie wiedząc gdzie się kieruje. Szukałem pierwszego lepszego baru, gdzie mógłbym utopić moją głupotę w alkoholu. Kiedy doszedłem do jednego z barów, cieszyłem się że jest tam tak tłocznie. Liczyłem na to, że nikt nie zwróci uwagi na cudownego skoczka Michaela Hayboecka. Pff, cudowny skoczek?! Idiota i nic więcej..
Usiadłem przy barze, prosząc barmana o pierwszy kieliszek wódki. Potem o kolejny. i kolejny.. Z baru wychodziłem jako jeden z ostatnich. Byłem pijany i to bardzo. Mogłem jedynie liczyć, na to że Emma wybaczy mi to wyjście.
Usiłowałem przekręcić klucz w zamku przez dobrych parę minut, bez skutku. Liczyłem na to, że w końcu ktoś usłyszy moje dobijanie się do drzwi. Żadne ze świateł nie paliło się w domu, byłem pewny że wszyscy już śpią. Kiedy w końcu udało mi się wejść do środka, zobaczyłem włączoną jedną małą lampkę, skierowana była na stolik obok kanapy. Na blacie leżała mała karteczka

"Michi odchodzę. Nie potrafię z Tobą mieszkać, nie potrafię z Tobą być. 
A jeśli się nie zmienisz, przysięgam, że zabiorę Ci Mię i Tobiasa.
Nigdy ich już nie zobaczysz, więc zastanów się nad sobą. 
Jeśli będziesz chciał się ze mną kontaktować, rób to tylko przez mojego adwokata.
Emma"

Odeszła. Obróciłem się, jednocześnie zrzucając ręką wszystkie rzeczy stojące na komodzie, włącznie z naszymi wspólnymi zdjęciami. Podniosłem jedno ze stłuczonych zdjęć, na którym byliśmy we dwójkę szczęśliwi i uśmiechnięci.
-Nie zabierzesz mi dzieci- szepnąłem do zdjęcia.

________________________________________________
Przepraszam. 
Miłego czytania,
Ala ;*

7 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny *.*
    Oni muszą sie pogodzić. Nie widzę innego wyjścia :D
    Michi rzeczywiście sie zagalopował i napewno nie uzyskał takiego rezultatu jak chciał uzyskać na poczatku. Ona zamiast jak kolwiek sie do niego zbliżyć jeszcze bardziej sie go przestraszyła. Ach...ci faceci.
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny!
    Myślałam, że coś się między nimi ułoży, ale Michi stracił chyba ostatnią szansę na bycie szczęśliwym u boku Emmy i ich dzieci. Co go podkusiło, żeby się tak do niej odnosić?! Ja rozumiem, emocje i te sprawy, ale nie powinien się tak zachować.
    Ale też nie rozumiem zachowania Emm. Jeśli go kocha, to powinna go zrozumieć. Powinna mu pomóc, pomóc sobie nawzajem. Nie wiem, jak długo bez siebie wytrzymają, ale marzę żeby im się wszystko ułożyło.
    Muszą spróbować chociaż dla swoich dzieci.
    Czekam na kolejny i dużo weny życzę :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się ♥
    Świetny rozdział! Zresztą, jak wszystkie poprzednie :)
    Ale się porobiło... Ja już myślałam, że wszystko będzie dobrze, że jednak jakoś to się ułoży, a tu... wszystko rozsypało się jak domek z kart. Michi chyba jednak trochę przesadził. Poniosły go emocje. Powinien dać Emmie czas, żeby się oswoiła z sytuacją. Ale z drugiej strony, nie rozumiem jej. Przecież go kocha. Oboje się kochają. Hmm... wiesz, jaki zrobiłaś mi mętlik w głowie? :) Niech spróbują jeszcze raz, niech Michi walczy o maleństwa i Emmę, może jeszcze nie wszystko stracone...
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. No hej :)
    Tak jak mówiłam, jestem z rańca. Trochę mi przeciągnął ten raniec.
    Jak wiesz, przeczytałam wczoraj już, ale mój telefon nie chce się przelogować na Annie i nie mogę dodawać komentarzy, muszę być na lapku.
    Co do tematu właściwego, czyli rozdziału, to jestem zauroczona. Jest taki, jaki powinien być, nie przesłodzony, nie milusi do porzygu. Jest prawdziwy, realny, życiowy. Michi nie jest tu łatwym człowiekiem, ani wybitnie delikatnym. Może się obawiać jego agresji, nagłych wybuchów, krzyków, ale uważam, że Emma serwuje mu trochę za dużo. Kocha go, ale nie chce z nim być, dla kobiet to jest logiczne, dla mężczyzn niekoniecznie. On przestaje to rozumieć, przestaje panować nad sobą, swoją miłością, chciałby, żeby było wszystko dobrze, normalnie. Ale ni potrafi do tego doprowadzić. Może ona powinna mu pomóc, uspokoić go, zlitować się? Jeśli nie Emma to może ktoś inny?
    Tu potrzeba czasu i chłodnego podejścia do sytuacji.

    O twoim warsztacie i pisaniu nie wspomnę, bo jest jak zawsze świetnie. Chyba to twój najlepszy rozdział.
    Buziaki Aluś i weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem. ^^
    Wybacz mi, proszę, spóźnienie, lecz wcześniej nie mogłam. :( Siła wyższa a z żywiołami się nie wygra. ;/
    Kochana! Znów mieszasz, no!
    Już było tak ładnie. Już zaczęło coś kiełkować, a tutaj... Runęło. Wszystko.
    I co jest najgorsze? Żaden z bohaterów nie postąpił dobrze. Nie rozumiem Emmy ani Michiego. Zaplątali się we własną sieć i coś czuję, że ciężko będzie im się wyplątać. ;/
    Rozdział jest mistrzowski. ;*
    A i również nowa szata graficzna jest świetna! ;*
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczę... o.o
    Na samym początku przepraszam za opóźnienie, jednakże już jestem i nadrobiłam zaległości. :)
    Na samym początku myślałam, że wszystko będzie dobrze. Emma zgodziła się na tymczasowe zamieszkanie u Michaela. Oczarował ją jak i mnie tym, że tak pięknie przygotował mieszkanie na ich przyjazd. Że przygotował dla swoich dzieci pokoik, w którym będą mogli się czuć bezpiecznie, pokoik, w którym znajdą schronienie. Chciał lepiej poznać matkę swoich dzieci. Chciał dobrze, jednakże znów dał o sobie znać ten drugi Michael. Ten, którego nie zna nikt. Nawet sam Michi... Wszystko spieprzył. S jego pijackie wyjście z domu? Okazało się najgorszym, ponieważ wrócił do pustego domu.
    Nie rozumiem Michaela, ale doskonale rozumiem Emnę. Chce jak najlepiej dla swoich pociech, więc kieruje się tylko i wyłącznie ich dobrem.
    Michael musi coś ze sobą zrobić. Myślę, że powinien udać się na terapię.
    Cudeńko! ^^
    Czekam na kolejny! :))
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Kochana wreszcie jestem i u Ciebie :)
    Wszystko zmierzało w dobrym kierunku i nagle BUM.
    Przeczuwałam, że trochę namieszasz i tak łatwo nie będzie.
    Dlaczego Michael się tak zachował? Przecież chyba zdawał sobie sprawę, że Emm potrzebuje czasu. A on swoim niekontrolowaniem zaprzepaścił wszystko i wcale nie jestem pewna, czy to wszystko się poskleja. To tylko zależy od Ciebie :)
    Jednak powiem Ci, iż ta lista pytań mnie trochę urzekła ;)
    Jak zawsze rozdziały u Ciebie są fantastyczne! Co tu dużo mówić :)
    Weny i do następnego!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń