-Co Ty tu robisz?
-Przyszłam do mojej przyjaciółki- starałam się nie zaśmiać
-Chyba pomyliłaś pokoje. Może nawet hotele.
-Zniszczyłaś moje życie, zabrałaś wszystko na czym mi naprawdę zależało!- wstała i zaczęła do mnie podchodzić- Nienawidzę Cię!
-Claudia, wyjdź stąd!
-Żartujesz?! Masz wszystko! Masz jego i do tego jeszcze nosić jego dziecko! Nie zasługujesz na to. Jeszcze mnie popamiętasz suko!
-Nie wątpię. A teraz wynocha!- ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła trzaskając drzwiami.
Wiedziałam, że na tym nie poprzestanie. Będzie próbowała zniszczyć najpierw moje życie, a potem życie mojego malucha. A na to na pewno jej nie pozwolę.
Innsbruck okazała się dla nas naprawdę dobrym miejscem. Dwa pierwsze miejsca podium zajęli nasi chłopcy, konkretnie Stefan i Michael. Czekała nas ostatni konkurs w Bischofshofen. Przy dobrych wiatrach mamy szansę na wygraną Stefana w całym turnieju, i na podium Michiego.
W autobusie nie dane było mi już siedzieć koło trenera. Jedynym wolnym miejscem było to pomiędzy Stefanem, a Didlem. Czekała mnie naprawdę długa i męcząca podróż.
-Przyszedł nasz aniołeczek. Jak się czujesz?
-Na Twoje nieszczęście Didluś, dobrze.
-Jak zawsze pyskata- wytknął mi język
-Dla Ciebie mój kochany zawsze- wysłałam mu buziaka
-To co może jakieś sucharki?
-O nie tego na pewno nie wytrzymam- włożyłam słuchawki w uszy i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam
-Em jesteśmy na miejscu
-Yhym- poczułam jak mnie mocno chwyta i niesie w stronę hotelu
-Kocham Cię, ale zaczynasz być naprawdę ciężka- powiedział to tak cicho, że chyba liczył, że nie usłyszę
-Słyszę Cię Hayboeck. Możesz mnie puścić
-Nie puszczę- pocałował mnie w czubek głowy- Nigdy.
-Kiedyś będziesz musiał bo kręgosłup Ci odpadnie- zaśmiał się cicho
Kiedy w końcu znalazłam się w moim pokoju, mogłam mieć chwilę świętego spokoju usłyszałam pukanie do moich drzwi
-Nikogo nie ma! Nie obchodzi mnie nic!
-A paczka prosto z Monachium?- otworzyłam drzwi
-Thomas!- rzuciłam się chłopakowi w ramiona- Jak dobrze, że to Ty.
Kątem oka zobaczyłam spojrzenie blondyna. Pełne żalu i uczucia, że to nie w jego objęcia tak wpadam...
-Co Ty tutaj robisz? Opowiadaj jak tam w Bayernie!
-Nie chciałaś przyjechać do nas, to w końcu ja musiałem pojawić się gdzieś, gdzie Ty jesteś
-Słuszna uwaga. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-Ale tak szczerze, to mogłabyś w końcu do nas przyjechać. Chłopacy mają trochę Ci za złe, że nie masz dla nich czasu. Tęsknią za Tobą. To niesprawiedliwe, że tylko Lewy wie co się u Ciebie dzieje.
-Tak konkretnie to Ania to wie, a nie Robert- puściłam mu oczko
-Cicho. To i tak on najbardziej jest poinformowany.
-Dobra, dobra. Opowiadaj co u Was.
Nasza rozmowa trwała do prawie czwartej nad ranem. Zupełnie nie obchodziło mnie to, że za jakieś cztery godziny muszę wyglądać pięknie. Liczył się dla mnie mój przyjaciel,
W przeciągu tych kilku godzin zdążyłam dowiedzieć się, że Thomas znalazł sobie dziewczynę. Mówi, że jak tak dalej pójdzie to niedługo jej się oświadczy. Jak słuchałam o jego idealnym życiu, to muszę przyznać że ulżyło mi, bo teraz możemy zostać po prostu przyjaciółmi. Bez żadnych podtekstów.
O 08:00 zadzwonił mój budzik, który na szczęście nie obudził Niemca. Szybko wślizgnęłam się do łazienki. Czułam jak ciepłe strumienie spływają po moim nagim ciele. Na razie tak idealnym. Odkąd pamiętam, każdy zazdrościł mi figury. A teraz? Za jakieś trzy, cztery miesiące nie będzie już czego zazdrościć. Jeszcze kilka dni temu przejęłabym się tym, teraz chodziło mi już tylko o to, żeby urodziło się całe zdrowe. I żeby było jak najdłużej ze mną.
Po wyjściu z łazienki zobaczyła zaspanego Thomasa, próbującego pojawić się w świecie żywych. Wyglądał naprawdę śmiesznie, aż tak że po cichu zaczęłam się chichotać.
-Z czego się śmiejesz?
-Z Ciebie. Wyglądasz jak zombie- oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem, w tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.
-Za pół godziny wyjeżdżamy.- powiedział to takim tonem, jakby chciał mnie zabić.
Nie było w nim żadnej emocji. Chociaż nie, była jedna- cholerna zazdrość. Był tak zazdrosny, że przysłaniało mu to cały świat. Nie wyglądał tak samo jak mój Michi. Był zupełnie inny, taki oschły.
-Jest zły?
-Nie. po prostu jest głupi- nie oszukuj się, jest zły.
Warunki na skoczni były wręcz idealne do skakania. Pierwszy raz widziałam jak chłopacy mają taką satysfakcję ze skakania. Zwłaszcza, że na widowni były prawie same czerwono-biało-czerwone flagi.
Stałam jak zawsze w miejscu dla dziennikarzy, z tym wyjątkiem że po raz pierwszy stałam tam z kimś. Thomas zawsze chciał obejrzeć skoki na żywo, więc załatwiłam mu wejściówkę. A poza tym mogłam zobaczyć, jak zachowuje się Stefan w pobliżu osoby którą podziwia. Uwierzcie niezapomniany widok.
Po pierwszej serii prowadził Michi z nowym rekordem skoczni. Myślałam, że będzie prawie skakał z radości, ale nie.. On nawet nie uśmiechnął się po prawie idealnym skoku. Spojrzał tylko w moim kierunku i posłał mi mordercze spojrzenie. Jedno jest pewne, nasze relacje znowu nie będą dobre.
Przy takim stanie po pierwszej serii, wygrana Stefana w turnieju jest pewna. Jasne staje się też drugie miejsce Michiego.
Okrzyki radości, płacz kibiców i pierwsze zwycięstwo Michiego. Wielka feta na cały kompleks, najpierw dekoracja ostatniego konkursu, Z moim wymarzonym podium: Michim jako zwycięzcą, Stefanem na drugim miejscu i Severinem na trzecim. Szybka zmiana dekoracji i wręczanie nagród za cały turniej.
Po wszystkim udaliśmy się do hotelu, żeby odłożyć cały sprzęt, nagrody i żeby szybko przebrać się w jakieś imprezowe cichy. Czekała nas całonocna impreza na cześć naszej całej drużyny, bo trzeba im przyznać że naprawdę wszyscy spisali się na medal.
Największy klub w Bischofshofen wynajęty był w połowie tylko dla naszej kadry. Mimo wszystko chcieliśmy dzisiaj pobawić się bez towarzystwa naszych fanów, zależało nam chociaż trochę na prywatności.
Nie trwało to nawet pół godziny kiedy cały parkiet zapełnił się tańczącymi skoczkami, z ich partnerkami życiowymi.
-Zatańczysz ze mną?- usłyszałam za sobą głos Stefana
-Z mistrzem zawsze.
-Jak się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze.
-Zawsze wiesz jak pocieszyć kobietę. Michi się chyba na mnie obraził.
-Haha nie debil jest po prostu zazdrosny. Przejdzie mu nie przejmuj się- puścił mi oczko i zaczął obracać mną w tańcu
Nawet nie zorientowałam się kiedy był już środek nocy. Impreza trwała w najlepsze, połowa ze skoczków była już zalana w trupa, a druga połowa ciągle tańczyła. Nawet Thomas się zaaklimatyzował i imprezował z moimi kolegami, nie odstępował ich na krok. Nie przepuścił, żadnej kolejki.
Siedziałam przy barze, czułam jak moje nogi odmawiają. Mówią mi nie. Koniec tańczenia, Emma. Zamówiłam już nie wiem który z kolei sok, kiedy kątem oka zobaczyłam siadającego koło mnie blondyna.
-To jego dziecko?- o mało co nie wyplułam soku na blat baru
-Michi co Ty pieprzysz?
-Em widzę jak on na Ciebie patrzy, i jak Ty na niego. Czujesz się przy nim tak dobrze jak przy nikim innym. Powiedz mi proszę, że to jego dziecko. Nie oszukuj mnie dłużej.
-Jesteś debilem. Myślisz, że naciągam Cię na dziecko?!
-Em puściłaś się z nim- moje oczy zaczynały napełniać się łzami- A ostrzegali mnie. Ostrzegali, że takie jak Ty lecą tylko na moją sławę i na moje pieniądze. Byłem zakochany i nie chciałem w to wierzyć. A Ty okazałaś się po prostu zwykłą szmatą- nie wytrzymałam, w tym momencie moja dłoń zostawiła czerwony ślad na policzku blondyna.
-Nigdy nie waż się tak do mnie mówić!
Wybiegłam z lokalu, nie zwracając uwagi na krzyki moich przyjaciół. W tym momencie było mi wszystko jedno. Powiedział o jedno zdanie za dużo.
-Emmaaa! Nie!- obróciłam się i w tym momencie zobaczyłam pędzący w moim kierunku samochód.
_____________________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale były pewnie problemy "techniczne" :D
I teraz proszę nie zabijcie mnie za ten rozdział, ale musiałam coś namieszać :)
PS. Wiem, że już trochę późno ale mimo wszystko życzę powodzenia wszystkim maturzystom na ostatnich egzaminach :*
Buziaki,
Ala :*