wtorek, 11 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ XX- EPILOG

MOJE KOCHANE! TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY WYTRWALI ZE MNĄ DO TEGO MOMENTU! TO DLA WAS <3

***

Rozmowa tej dwójki zdecydowanie nie należała do tych najprzyjemniejszych w życiu.. Siedząc na dole w salonie, słyszałem wyraźnie każde słowo wypowiedziane przez Emmę bądź Michaela. Szloch Emmy połączony z krzykiem, myślę że powinien dać Michiemu do myślenia.. Jeśli chłopak nie weźmie się w garść to miłość jego życia, oraz dzieci mogą przelecieć mu koło nosa.
Kiedy po piętnastu minutach nieustannych krzyków, usłyszałem huknięcie drzwiami miałem już pewność że nie doszli do żadnego porozumienia. Mało tego, miałem wrażenie że to jest właśnie moment kiedy blondyn z Austrii traci całe swoje życie. Traci je bezpowrotnie... Do salonu wróciła kolejne kilkanaście minut później. Nie odezwała się ani słowem. Minęła mnie, nawet na mnie nie patrząc i pewnym krokiem wyszła na taras. Usiadła na jednym ze schodków prowadzącym wgłąb ogrodu i tępo wpatrywała się w jeden z krzaków.
-Powiesz mi na czym stanęło?- nawet nie reagowała na mój głos, była całkowicie pogrążona w swoim świecie. W świecie, gdzie jest sama. W świecie, gdzie nikt nie rozwiąże za nią jej problemów. W świecie, gdzie właśnie coś straciła- Em proszę Cię...
-Pije. On cały czas pije. Wmawia mi, że już jest czysty, że nie pije od kilku dni. Ale ja go znam. Wiem, kiedy kłamie mi prosto w oczy. Właściwie to nie znam innego Michaela. Cały nasz związek opierał na kłamstwie.. Od samego początku nie był szczery, to co się dziwić że teraz też nie jest. Wiesz co jest najgorsze?
-Nie wiem..
-Powiedział, że odbierze mi dzieciaki. Odbierze mi je na drodze sądowej. Powoła na świadków cały personel szpitala, który był obecny przy mnie po porodzie. Wszystkich, którzy widzieli jak bardzo nie chce tych dzieci.
-Przecież nie może.. Każdy sąd będzie patrzył na to, że teraz jesteś wzorową matką. Myślę też, że..
-Każdy sąd będzie patrzył na to, że zabraniam Michiemu widywać dzieci. Prawnie nadal jest ich ojcem, a ja nie mam żadnego prawa zabraniać mu spotkań z Mią i Tobiasem.
-Będziemy walczyć o to, żeby dzieci zostały z Tobą!- obróciła głowę w moją stronę i dopiero teraz zauważyłem, że jej twarz cała pokryta jest łzami
-Jest jeszcze jedno wyjście- odwróciła wzrok- Wrócę do niego. Wtedy będę miała pewność, że nie zabierze mi dzieci.
-Czy Ty siebie słyszysz?! Uciekałaś od niego tylko po to, żeby za chwilę wrócić? Emma to się mija z celem. Nie zgadzam się!
-Thomas to co mam zrobić? Co Twoim zdaniem mam zrobić?

***

Wchodząc do miejsca w którym się umówiliśmy liczyłem, ze zastanę brunetkę siedzącą przy jednym ze stolików. Zamiast niej siedział, tak dobrze znany mi mężczyzna. Mężczyzna do którego uciekła moja dziewczyna.
-Nie miała nawet odwagi, żeby przyjść? Musiała wysłać Ciebie?- usiadłem naprzeciwko piłkarza
-Jeszcze się dziwisz? Po tym jaki dałeś ostatnio popis, nie dziwne że się boi spotkać z Tobą sam, na sam. W końcu zagroziłeś, że zabierzesz jej dzieci. 
-To moje dzieci. Są tak samo moje jak i jej. O ile mi wiadomo to Tobie akurat najmniej do tego.
-Michi zróbmy tak. Będziesz mógł spotykać się z dzieciakami, jak się ogarniesz. Przestaniesz pić, wrócisz do głównej kadry, wtedy bez problemu Emma pozwoli Ci na spotkania z nimi.
-No tak Emmą przecież zaopiekował się już ktoś inny. Nie mam racji?- widziałem jak kostki bledną mu od zaciskania pięści- A co jeśli chcę całkowitej opieki nad Mią i Tobiasem? Nie interesuje mnie weekendowa rola tatusia.
-W takim razie do zobaczenia w sądzie Michi.
-Thomas!- skupiłem na sobie całą uwagę ludzi w restauracji- Nie będziesz wychowywał moich dzieci. Zapamiętaj to sobie.
Otwierając tydzień później drzwi listonoszowi, dokładnie wiedziałem co mi przyniósł. Otworzenie koperty, wiązało się z zobaczeniem pozwu z sądu. Rozprawa za niecałe dwa miesiące. Zostały mi tylko dwa miesiące na zbudowanie dobrej obrony, przed adwokatem Emmy. Tak dobrej, że to ja wygram sprawę. 

-Rozpoczynam sprawę w sprawie opieki nad nieletnią Mią Stoch Hayboeck, oraz nieletnim Tobiasem Stoch Hayboeck. Stawili się powód Emma Stoch, wraz ze swoim adwokatem, oraz pozwany Michael Hayboeck wraz ze swoim adwokatem. Rozprawę uważam za rozpoczętą. Pani Emmo jest pani pewna, że nie są państwo wstanie dogadać się poza sądem? Rozprawa naprawdę jest konieczna?
-Tak wysoki sądzie. Polubownie nie da się tego załatwić- nigdy jeszcze nie widziałem jej tak poważnej, i pewnej siebie
-Dobrze, w takim razie może opowie nam Pani, dlaczego chce Pani odebrać panu Hayboeckowi prawa do Państwa dzieci?
-Ponieważ nie wyobrażam sobie, że ten człowiek będzie mógł wychować godnie nasze dzieci. Michael miał momenty kiedy się upijał, kłamał i stawał się agresywny. Wysoki sądzie ja nie chcę takiego autorytetu dla naszych dzieci.
-Wasze pożycie mam rozumieć już nie istnieje?
-Tak. Nie mieszkamy razem już od prawie trzech miesięcy, a od dwóch w ogóle się nie widzieliśmy. 
-Rozumiem. Mam jeszcze jedno pytanie. Czy to prawda, że nie chciała Pani tych dzieci? Mam informację, że właśnie tak było. Wyjaśni to Pani?
-Tak było. Mój poród był ciężki, okres po nim również. Przez dwa tygodnie w ogóle nie mogłam patrzeć na moje dzieci, nie chciałam ich. Ale.. Ale to się zmieniło jak tylko pierwszy raz je zobaczyłam. Teraz już nie wyobrażam sobie bez nich życia. 
-Panie Michaelu, jak pan odniesie się do zeznań pani Stoch?
-Wysoki sądzie jak mam się odnieść? Każdy w swoim życiu miewa gorsze i lepsze momenty. Emma po prostu wykorzystała gorszy moment i odebrała mi dzieci. Nigdy nie byłem agresywny w stosunku do pani Stoch. Była ona całym moim życiem, i Wysoki sądzie nadal jest. Kocham tą kobietę. I chciałbym wychowywać z nią nasze dzieci, Ostatnio miałem sporo czasu i wszystko sobie przemyślałem. Nie chcę rozbijać naszej rodziny- mina Emmy mówiła wszystko, nie wierzyła mi. W stu procentach była przekonana, że robię to tylko po to żeby odebrać jej dzieci.- Proszę niech Sąd to uwzględni.
-Po wysłuchaniu zeznań powoda i pozwanego, oraz wszystkich świadków mam całkowity obraz sytuacji. Ogłoszenie końcowego stanowiska nastąpi za dwadzieścia minut.

***

PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ

Nie da się ukryć, że góry o tej porze roku wyglądają naprawdę uroczo. Sierpień w tym roku, jest wyjątkowo upalny. Na tyle, że siedząc o dwudziestej na tarasie nie odczuwam żadnego chłodu.
-Mamooo! Mamooo! Gdzie jesteś?- krzyk mojego pięcioletniego syna, to najprzyjemniejszy krzyk w całym moim życiu- Mamooo!
-Tutaj Tobi! Jestem na tarasie!- chwilę później w moim ramionach znalazł się niebieskooki blondynek, przypominający tak bardzo swojego ojca- O co chodzi łobuzie?
-Kiedy tata będzie? 
-Dzwonił, że będzie za dziesięć minut. Jesteście spakowani z Mią? 
-Taak mamo. Mamy wszystko.
-Tobi, a szczoteczki do zębów?- uśmiechnęłam się do synka- Mam sprawdzić? 
-No dobraaa. Spakuję- wstał z kolan i powolnym krokiem skierował się do łazienki. 
Kiedy zapinałam torbę Mii usłyszałam dzwonek do drzwi, nie zdążyłam się dobrze obrócić a drzwi były już otwarte.
-Tataa!
-Tataaa! W końcu!
Ten widok zawsze łapał mnie za serce. Co dwa tygodnie, w piątek wyczekiwali już od rana przyjazdu Michaela. A kilka minut po dwudziestej oboje wpadali mu w ramiona. 
-Cześć Em. Ślicznie wyglądasz, ciąża ci służy- trochę sztucznie się uśmiechnął
-Dzięki. To co przywieziesz ich w sobotę za tydzień? 
-Tak jak się umawialiśmy. Odstawię tą dwójkę i uciekam. To w końcu nie nasz dzień.
-Michi, zaczekaj. Jeśli to nie problem to chciałabym, żebyś tam był. Nawet z..
-Jasne wiem z kim. Obiecuję, że będziemy. Dzieciaki pakujemy się do samochodu! Kto pierwszy ten lepszy! 
Cała trójka biegnąca do samochodu, wyglądała na taką szczęśliwą. Wyglądali jakby robili to codziennie, a nie co dwa tygodnie. Od czasu rozprawy Michi stał się idealnym ojcem, rozumiejącym swoje błędy.
22.08.2020 Oberstdorf
-Ja Thomas biorę Ciebie Emmo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Emma biorę Ciebie Thomasie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Mogą Państwo wymienić się obrączkami- idealnie dopasowana obrączka wylądowała na moim palcu.- Może Pan pocałować Pannę młodą.
Kościół wypełniony był skoczkami różnych narodowości, oraz piłkarzami Bayernu oraz reprezentacji Niemiec. W pierwszych ławkach siedział Kamil z Ewą i dwójką swoich dzieci, Robert z ciężarną Anią. Stefan ze swoją narzeczoną. I siedział on. Blondyn z którym miałam stanąć na ślubnym kobiercu. Teraz koło niego siedziała długonoga blondynka, która już kiedyś miała być Jego żoną. Tak kochani Michael wrócił do Claudii, albo ona do niego.. Kto wie.
A ja? Wychodzę z kościoła ubrana w białą suknię, z mężczyzną mojego życia u boku. Z zaokrąglonym brzuszkiem, spodziewając się kolejnego łobuza do wesołej gromadki. 
Tak zdecydowanie dogoniłam marzenia! 

_________________________________________________
Hej Kochane! ;*
Niestety ale nadszedł czas pożegnania :( Nie lubię tego robić, ale czasami trzeba :( Ale obiecuję, że nie będzie to długa rozłąka :)
Dziękuję Wam wszystkim za to, że nadal ze mną jesteście :3 Dziękuję Wam, za te wszystkie komentarze (o dziwo nie było żadnego negatywnego ;o) 
Dziękuję Wam również za 19,222 wyświetleń (na chwilę obecną, czyli na 21:13, dnia 11.08.2015) :)
Szczególnie chcę podziękować Annie Kannie, za to że zawsze mnie wspierałaś. W chwili kiedy było ciężko byłaś przy mnie, za co Ci najbardziej dziękuję! <3 Dziękuję też za wszystkie nasze głupkowate snapki :D 
Osobne podziękowania należą się też Klaudii, Anette15, Kolorowej Bieli i Agacie Grzesik :) Dziękuję Wam, za to że jesteście od zawsze <3
Dobra koniec, bo ja już płaczę :( 
Do napisania Kochane! ;*
Buziaki,
Ala ;*


10 komentarzy:

  1. Nie wierzę. Teraz to Nie wiem co napisać. Zszokowałas mnie tym epilogiem. Myślałam , że dojdą do porozumienia a jednak tak się nie stało. Nawet troszeczkę się ucieszyłam , ze chociaż Michi ma możliwość widzenia ispotkania się z dziećmi.
    Dziękuję że mogłam czytać tak wspaniałe opowiadanie. Mam nadzieję że to nie koniec twojej twórczości. Czekam z niecierpliwością na nową historię i mam nadzieję że będzie ona tak świetna jak ta :*
    Całuje i do zobaczenia na nowym blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ;)
    Szkoda, ze to już koniec tego opowiadania :( :(
    No niestety Emm nie jest na końcu z Michaelem :( tylko z Thomasem.. Ale przynajmniej to jest dowód na to, że zakończenia zaskakują i nie musza być przesądzone od początku ;)
    choć to już epilog :( z czego bardzo ubolewam ... :( jakbym miała go oceniać do skali od 1 do 10, to zdecydowanie i bez żadnego wahania powiedziałabym 10 ! :D
    Już nie mogę się doczekać z czym wrócisz do nas niebawem ;) Na pewno z czymś świetnym, patrząc na tego bloga ^^
    Gdybym mogła to bym pisała i pisała jaki ten blog/opowiadanie jest świetny, boski, wspaniały itd. *.* ale wydaję mi się, że o tym wszyscy wiedzą i są tego świadomi ;)
    Pozdrawiam :* i dużo ci życzę weny na kolejne i kolejne, kolejne.. opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, Kochana...
    Nie wiem, co mam powiedzieć... Nienawidzę pożegnań. Zawsze mam łzy w oczach, a teraz to już się w ogóle się rozkleiłam.
    Ta historia była niesamowita, Kochana. ;*
    Przeszłaś sama siebie i nie jestem w stanie powiedzieć czy zdajesz sobie sprawę jakie cudo wyszło spod Twojej ręki.
    Nie musisz mi dziękować. Nie masz za co. Dla mnie zaszczytem było uczestniczenie w tej historii. Boli mnie teraz serce, pisząc komentarz pod epilogiem, który przepięknie zwieńczył całą historię.
    Epilog jest zaskakujący, ale i szczęśliwy dla każdego... Dla dzieci, jak i samych bohaterów. Jeśli nie mogą być szczęśliwi razem, niech będą osobno. Stara zasada.
    Nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania. Jestem pewna, że będzie tak samo niesamowitą i niezapomnianą przygodą, jak ta.
    Życzę ogromu czasu i weny! ♥
    Czekam na prolog kolejnego opowiadania! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się! O tak wcześniej godzinie to chyba jeszcze nigdy u ciebie nie byłam... :)
    Kochana, wierz mi, cały ekran telefonu mam zalany łzami :( Nienawidzę pożegnań, bo w moim przypadku każde tak się kończy...
    Zaskoczyłaś mnie tym epilogiem, bo takiej końcówki w życiu bym się nie spodziewała. Ale chyba raczej wszyscy są szczęśliwi. Widocznie Em i Michi nie byli sobie w pełni pisani. Co nie zmienia faktu, że wolałabym ją widzieć u jego boku, niż Thomasa :)
    Jest mi bardzo miło, że znalazłam się w gronie wyróżnionych, ale naprawdę nie masz za co mi dziękować. To raczej ja powinnam tobie podziękować za te kilka miesięcy, że mogłam tutaj być i czytać twoją twórczość. Mam nadzieję, że niebawem do nas wrócisz. Ja w każdym razie na pewno będę czekać na kolejną, równie dobrą i zaskakującą historię :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! ;*
    Chciałabym powiedzieć, że cieszę się na ten rozdział, ale tak nie jest. Nie, nie zrozum mnie źle. Rozdział jest fantastyczny, jak zawsze napisany na bardzo wysokim poziomie. Smuci mnie, że to już koniec tej historii. Zawsze, kiedy czytam epilogi mam te same ciarki na plecach...
    Czytając końcówkę tej historii miałam szczere łzy w oczach.
    Potoczyło się naprawdę zupełnie inaczej.
    Nasza Emma przeszła wiele, naprawdę wiele i zaszła tam, gdzie w końcu mogła być szczęśliwa. Z mężczyzną, z którym mogła być szczęśliwa. I o dziwo nie był to Michael.
    Cóż... Michael stoczył się na złą drogę. Jak mógł myśleć, że Emma będzie z nim, że odda mu pod opiekę dzieci, kiedy nie była pewna, że jest czysty, że nie jest pod wpływem alkoholu? Myślę, że to, iż ich ścieżka podążyła na wokandę było dobrym posunięciem. Uważam, ze to był dla Michiego bodziec, który pchnął go do opamiętania. Kurczę, nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby Thomas nie powstrzymał Emmy od powrotu do skoczka. Myślę, że ta historia nie skończyłaby się tak szczęśliwie, jak się skończyła. :)
    Nie przepadam za piłkarzami Bayernu, ale cóż, Thomas okazał się fantastycznym gościem, a przede wszystkim Emma jest z nim szczęśliwa. ;) Spodziewają się potomka i stanęli razem przed ołtarzem. To piękne. ♥ Cieszę się także, że Mia i Tobias mają tak rewelacyjny kontakt z ojcem. Widać, ze dla Hayboecka są całym światem. Pytanie tylko, czy powrót do Claudii był faktycznie dobrym posunięciem? Cóż, nie mamy na to wpływu i nie wiemy jak będzie, miejmy jednak nadzieję, że będzie dobrze. ;)
    No i co? I co mam powiedzieć? Że oczy szklą mi się od łez? Że bardzo żałuję, że to już koniec? Że chcę już kolejnego projektu, bo jestem głodna Twojego autorstwa? :) Tak, to szczera prawda. ♥ Chciałabym Ci także podziękować za to, że pisałaś. Że pisałas w charakterystyczny dla Ciebie sposób. Że pisałaś tak, iż porywałaś wszystkich. Nie można było oderwać wzrok od pierwszej literki, aż do ostatniej kropki. Za to Ci szalenie dziękuję! ♥ Wiem, że bywałam z ogromnymi opóźnieniami, ale wiem też, że nie masz mi tego za złe, prawda? ;')
    No... To czekam. Czekam na nowość! ♥
    Powodzenia! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się takiej końcówki. Gdzieś w środku miałam nadzieję, że wróci do Michiego ale cóż.
    Czekam na kolejnego twojego bloga i życzę by przyszła wena na niego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem, kurna, lanie przyszło.
    Wróciłam do domu godzinę temu, wypakowałam się, odświeżyłam i zabrałam się do pisania tego komentarza.
    No wiesz co! No ej! Osz ty!
    Przez te parę dni, moja złość zmalała, uspokoiłam, ale byłam naprawdę zła.
    Jestem z twoją historią od prawie samego początku i nie było nawet jednej chwili, jednej sekundy, gdy tego żałowałam. Bo nie żałuje się tego, co nas teraz lub kiedyś uszczęśliwialo, a Twoje opowiadanie było jedną z tych rzeczy, które sprawiało, że się śmiałam o obsesyjnie odświeżałam tego bloga.
    Dziękuję Ci za te wszystkie momenty, gdy wruszałam się, śmiałam, kiwałam głową z zachwytem nad Twoim stylem oraz za te ukłucia zazdrości.
    Te opowiadanie było dla mnie od zawsze czymś wyjątkowym. Każdy rozdział był dla mnie czymś magicznym, oderwaniem się od rzeczywistości, chwilą wytchnienia.
    Co do samego zakończenia - zaskoczenie. Totalna. Nie jestem już zła, minęło mi. Końcówka nie była przewidywalna, banalna, ani nudnawa (a pełno takich końcówek na blogach). Nie było słodko-pierdąco, bo samo życie takie nie jest i dlatego uważam, że opowiadanie było jak najbardziej realne i prawdopodobne. Emma wybrała dla siebie to, co było dla niej i dla dzieci (i pewnie dla samego Michaela) najlepsze. I tak powinnno być! To, że wszystkie my piszemy opowiadania o skokach narciarskich, wcale nie oznacza, że musimy pchać nasze bohaterki w łapska skoczków i robić z tych panów bóstwa! Bo one nie istnieją.
    Może lubiłam to opowiadanie aż tak ze względu na to, że tak bardzo polubiłam jego autorkę. Dziękuję Ci za każdy komentarz u mnie, za każdą opowiedź i każde pytanie na asku, no i oczywiscie za snapki! Mam nadzieję, że nie urwie się nam kontakt i będziesz wciąż na blogerze, snapie.
    Dziękuję Ci za wszystko! Buziaki, całusy, uściski!

    Zuziek, melissamolier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem :)
    Przepraszam, że dopiero dziś, ale niedawno wróciłam znad morza, tak więc teraz nadrabiam.
    Szczerze, nie chcę się tu żegnać i nie ukrywam będzie mi brakować tego bloga. Uwielbiałam tu wpadać, czytać rozdziały i zastanawiać się co wykombinujesz. Tym razem też nie zawiodłaś. Spodziewałam się, że Michael już spieprzył swoją szansę, a kolejnej nie będzie, widać nie pomyliłam się, chociaż nie ukrywam to właśnie jemu kibicowałam najmocniej, ale cóż.
    Kochana, nawet nie było jak pisać tu coś negatywnego, no nie dało się :) Piszesz świetnie, powtarzam to do znudzenia ;)
    Tak więc to ja od siebie dziękuję Ci za to opowiadanie!
    Wszystkiego dobrego :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie miało się tak skończyć! Emma miała być szczęśliwa u boku Michiego, a nie Thomasa.
    Jednak epilog i tak bardzo piękny, chociaż nie do końca się z nim zgadzam ;)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie jest naprawdę niesamowite! Szkoda, że dopiero teraz je odkryłam :( Zakończenie jest naprawdę zaskakujące, jednak chyba wolałam, żeby Emma była z Michim. Ale teraz przynajmniej jest szczęśliwa! Powodzenia w następnych opowiadaniach :)

    OdpowiedzUsuń